Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 19 maja 2025
Krasnostawski bez hałasu otworzył podwoje balkonu i wyszedł na werandę, spragniony odetchnąć świeższem powietrzem... Oparł się o balustradę, chłodzić począł rozpalone czoło zimnym powiewem jesiennego wieczora i stał tak nieruchomy dość długo, ogłupiały jakby na razie, bezmyślny...
I on, gdy widzi, iżby nic nie sprawił, Ani co mówił, ani dłużej bawił Poszedł, a jako znał powinność sługi, Wytrąbił ukaz, rycerstwo zgromadził, Potem do zamku wrócił się raz drugi. Po cóż? Czy żeby znowu z panem radził? Nie. W inną stronę wiódł on kroki swoje: Na lewe skrzydło zamkowej budowy, Gdzie ku stolicy spadał most zwodowy, Szedł krużgankami przed księżnej podwoje.
I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem, Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem. Choć nie miał co otwierać; bo zamku podwoje Stały otworem; przecież wynalazł drzwi dwoje.
Potem w róg gmachu zwraca się z pośpiechem, Każe podwoje zamknąć Rymwidowi. Siadł, i z kłamliwą spokojnością mówi, Szyderskim mowę zaprawując śmiechem: "Wszak mi sam z Wilna przywiozłeś Rymwidzie, Że Witołd, pan nasz możny i łaskawy, Miał mię podwyższyć książęciem na Lidzie, I spadłe dla mnie po żonie dzierżawy, Jak swoję własność, lub zdobycze cudze, Litaworowi podarował słudze?"
Roztargniony jakby, tu, gdzie się znajdował, zgoła nieobecny, Gowartowski szedł przez moczary, coraz dalej, a raz nawet noga niespodzianie obsunęła mu się na małej kępce, i mało, mało, że nie stracił równowagi... Tymczasem poza nim, w dal roztwierały się niby widnokręgu podwoje... Stopniowo, wąskie pasmo skrytego jeszcze słonecznego światła, rosło na niebiosach.
Na zegarze Bije północ: milczą straże, Panna słyszy dźwięk podkowy... Brytan, jakby głosu nie miał, Zawył ucicha i oniemiał. Skrzypnęły dolne podwoje, Stąpa ktoś w przysionkach długich I otwiera się drzwi troje, Troje drzwi jedne po drugich, Wchodzi jeździec cały w bieli I usiada na pościeli. Słodko, prędko czas ucieka; Wtem koń zarżał, jękła sowa, Zegar wybił, „Bywaj zdrowa!
Twarz chmurną, znudzoną, okrasił mu uśmiech; przestąpił sprężyście próg muzeum i spojrzał jednocześnie na zegarek mijała czwarta, podwoje pałacu zaś zamykano o piątej. Zdążę chyba zobaczyć wszystko!.. mruknął, kontent już tym razem zupełnie, z przyjemnego zabicia czasu.
Więc stąpał prosto na pałacu ganek: A wtem się zlekka rozwarły podwoje. Litawor wyszedł sam jeden do sieni, Szatę miał, w jaką stroi się na boje, Całą od sutej błyszczącą czerwieni; Głowę pod chełmem; piersi, miasto zbroje, Pancerz obwijał z żelaznych pierścieni; W lewicy tarczę mniejszego obłęku, A pas od miecza na prawem niósł ręku.
Słowo Dnia
Inni Szukają