Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 8 lipca 2025
Głowonogi, żółwie i ogromne kraby, zawieszone na belkach sufitu jako kandelabry i pająki, przebierały w tej ciszy bez końca nogami, szły i szły na miejscu... Twarz mojego ojca przybrała naraz wyraz troski i smutku, gdy myśli jego na drogach nie wiedzieć jakich asocjacji przeszły do nowych przykładów: Czy mam przemilczeć mówił przyciszonym głosem że brat mój na skutek długiej i nieuleczalnej choroby zamienił się stopniowo w zwój kiszek gumowych, że biedna moja kuzynka dniem i nocą nosiła go w poduszkach, nucąc nieszczęśliwemu stworzeniu nieskończone kołysanki nocy zimowych?
Dziewczę uczepiło się jej gałęzi i spuściło się po nich na dół, a dostawszy się na swobodę, łąkami i polami biegło do fermy swego ojca, oddalonej o trzy mile od zamku.
Na twarzy Karskiego zupełna nieruchomość zwolna ustępuje wyrazowi bólu, wargi się ściskają, zmarszczki nadbiegają nad oczy. W ręku Karski trzyma małą paczkę i białą różę. Tyle wiesz o mnie, żem nie kłamał nigdy. Na grób ojca ci przysięgam, że on cię nie kocha. Ja znam te dusze, bezsilne, rozbite, które nic nie stworzą i nic nie oszczędzą.
Mój ojciec poruszał się wieloczłonkowym, skomplikowanym ruchem dziwnego rytuału, w którym ze zgrozą poznałem imitację ceremoniału karakoniego. Od tego czasu wyrzekliśmy się ojca. Podobieństwo do karakona występowało z dniem każdym wyraźniej mój ojciec zamieniał się w karakona. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do tego.
Uśmiechnął się... Dwa dni temu jeszcze, jadąc tu, a przeczuwając zgon ojca Oli, był pewnym niemal, iż on córkę za nieposłuszeństwo wydziedziczył.
Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły, Tulą się pod płaszcz na łonie; Truchleją sługi, struchlał pan wybladły, Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie: „Ach! bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek, Tylko puszczajcie nas zdrowo; Nie róbcie małych sierotami dziatek I młodej małżonki wdową!” Nie słucha zgraja. Ten już wóz wyprzęga.
Pierzasty habit jego był już w wielu miejscach przeżarty przez mole i gubił miękkie, szare pierze, które Adela raz w tygodniu wymiatała wraz z bezimiennym kurzem pokoju. W wyłysiałych miejscach widać było workowe, grube płótno, z którego wyłaziły kłaki konopne. Miałem ukryty żal do matki za łatwość, z jaką przeszła do porządku dziennego nad stratą ojca.
Wszak dla ciebie porzuciłam ojca, Gowartów, rodzinę! Stłumiłam, zgniotłam uczucia inne!... Pośpieszyłam na twe wołanie, pobiegłam za tobą, w twe objęcia, podeptałam wszystko... wszystko!.. O!... Ja bym sobie zarówno wydrzeć ciebie nie dała tyś także mój!... mój!... I szept młodej kobiety łaszący się, palący, zawrotny skonał... Zbliżone usta młodych silnie zwarły się w pocałunku.
Doktor Mortimer podsunął manuskrypt pod światło i głosem dobitnym czytał, co następuje: „Rozmaite pogłoski krążyły o Psie Baskervillów, lecz ja, pochodząc w prostej linii od Hugona Baskerville, słyszałem tę historyę z ust mojego ojca, który znowu słyszał ją od swojego, więc ją spisuję z całą wiarą.
Słowo Dnia
Inni Szukają