Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 13 września 2025


Cyganko jakaś! *Marta.* Błogosław jej, Boże! Jegomość grzeszy, tak fukając na nią. *Kapulet.* Doprawdy! Czy tak sądzi wasza mądrość? Idź waść pytlować gębą z kumoszkami. *Marta.* Nie mówięć bluźnierstw. *Kapulet.* Terefere kuku! *Marta.* Czyż mówić zbrodnia? *Kapulet.* Milcz, stara trajkotko! Schowaj swój rozum na babskie sejmiki: Tu niepotrzebny. *Pani Kapulet.* Za gorący jesteś.

Nie śmiej się z tego, bo to jest wielki grzech. Mówił mi to jeszcze ksiądz na spowiedzi, nimem ciebie znała. Ośmdziesiąt franków na nas oboje! A przyjąłem to zupełnie spokojnie, apatycznie, tak, jak gdybym ciebie nie znał, jak gdybyś nie ty na tem cierpiała. Czyż ja ciebie nie kocham? Połowa tego, cośmy dotąd mieli...

I miał rozum, zawołał Tadeusz z zapałem: Te państwa niebo Włoskie, jak o niém słyszałem, Błękitne, czyste, wszak to jak zamarzła woda; Czyż nie piękniejsze stokroć wiatr i niepogoda? U nas dość głowę podnieść, ileż to widoków! Ileż scen i obrazów s saméj gry obłoków!

Z małżeństwem Oli pogodził się, bo zgodzić się na nie musiał, rana jednak, zadana nieopatrznie lekkomyślną ręką córki, w ojcowskiem sercu, nie zagoiła się bynajmniej. Pan January zamknął się w sobie i przeżuwał cierpienie własne, nie mogąc o niem zapomnieć. I czyż nawet można było dziwić się temu?

Przyznaję, że nie widzę żadnej łączności pomiędzy temi słowami a przestrogą, zawartą w liście anonimowym. A jednak, kochany Watson, łączność jest tak ścisła, że jedno wypływa z drugiego. Życie , dbasz , strzeż się czyż nie widzisz, skąd wzięte owe słowa? Masz pan słuszność! zawołał sir Henryk.

O, ironio, niezrozumiała, dziwna!.. dumał dalej. Czyż nigdy nie trafię na ślad pewny? Czyż wiecznie, biczowany sumieniem, dręczyć się tak będę, zmuszony? Dzierżymirski opuścił ręce na kolana, w zniechęceniu i pochylił nisko głowę.

Zniechęcona, odjęła niebawem lornetkę od oczu. Jakiś statek w kierunku Lido zbliżał się wprawdzie, lecz znajdował się jeszcze tak daleko... Ola odstąpiła od okna, i szeleszcząc jedwabiami swych spódniczek, poczęła niecierpliwie przechadzać się po pokoju, pytając sama siebie: Któż widział spóźniać się tak dalece? Widocznie zobojętniała już ona Romanowi, czyż to jednak możliwe?

Jakiem było to jego życie, za które go chwalono i na wzór dorastającej okolicznej młodzieży podawano!.. Czyż od chwili, kiedy po raz ostatni z murów wszechnicy zabrzmiały za nim hasła świetnej młodości, nie był to jeden nieprzerwany upadek, powolne pogrążanie w trzęsawisku codziennych trosk i codziennych rozkoszy?

Czyż podobna, aby osoba tak przyzwoita i poważna miała w swoich żyłach samą krew, co słynny zbrodniarz?... Tak, panie mówiła jakby w odpowiedzi na nasze myśli.

On sam, czyż nie cierpi, czyż te upokorzenia, te tortury, które codziennie z Julusiem i Maryanem przebywa, te noce spędzane bezsennie nad książką, te ranki, wśród których znużone ciało domaga się chwilki snu, te zaparcia się wszelkich uciech młodości, uśmiechów, swobodniejszej myśli!... czyż to się zliczyć daje?

Słowo Dnia

olśnionej

Inni Szukają