United States or Niger ? Vote for the TOP Country of the Week !


Towarzyszysz mi, Watson?... zapytał z widocznym niezadowoleniem. To zależy od tego, dokąd pan idzie; jeżeli na łąkę i bagno, pójdę z panem. Właśnie tam podążam. Wszak pan wie, co mi polecił Holmes... Przykro mi, że się panu narzucam, ale nie mogę puścić pana samego na trzęsawiska. Sir Henryk położył mi rękę na ramieniu.

To tak zostać nie może! i ruszył spiesznie ku środkowi gazonu, gdzie leżały meble. Kazawszy pozdejmować w ślad za tem wszystkie przykrycia i opony, ujrzał, mebli uratowanych było sporo. parobcy na toku? zapytał. ... ! poświadczyła krzątająca się wokoło niego służba.

Ależ nie powiedziałem? obruszył się urażony widocznie Orlęcki. Bo uważałem to, jak i uważam dotąd, za sprawę czysto osobistą... Masz tobie! omal że nie wykrzyknął Dzierżymirski, ze złością, lecz opamiętał się w porę, i zapytał w ślad za tem spokojnie, wpadłszy zarazem na pomysł przebiegły. No tak, zapewne... Czyjeż to jednak pieniądze były?..

Nareszcie rękę wyciągnął i zimnemi palcami po oczach Minuśki przesunął. Nie płaczesz? zapytał. Ona gwizdać przestała, brwi marszcząc. Cóż u dyabła, codzień nie mogę! Postaraj się!... Poznał w Łodzi, w sali Selina, gdy złym akcentem francuzkim śpiewała jakąś piosnkę.

Czego to pan się do samowara miesza? zapytał zaspanym i powolnym głosem. Lecz nowy lokaj zmierzył go od stóp do głów. Jaśnie pani kazała nastawić samowar! wyrzekł i znów za stary but z cholewą schwyciwszy, koło samowara się krzątać zaczął. Janek odsunął się w kąt i na swym tapczanie przysiadł. Powoli jednak ręce jego namacały inną derkę, nie jego własną.

Czy jest kto? zapytał. Pan hrabia z Melsztyna... Czeka w salonie brzmiała odpowiedź. Powiedz, że przepraszam, i za chwilę go proszę! rozkazał Roman, gdy zaś lokaj znikł za drzwiami, uprzejmie z kolei zwrócił się do nieznajomej. Słucham panią... Czem służyć mogę?

Ba ! żeby to tylko zawsze tak było, jak dziś.... Jak to? więc obawa jest jeszcze? zaniepokojonym znów głosem zapytał Krasnostawski.

Był to kij gruby, z dużą gałką, utoczoną z drzewa; pod gałką była srebrna obrączka, a na niej napis: „Jakóbowi Mortimer M. R. C. S. od przyjaciół C. C. H.”, pod spodem zaś data: „r. 1884”. Taką laskę staroświecką, mocną, zapewniającą bezpieczeństwo, zwykli nosić starzy lekarze. No, i cóż, Watson? Co pan myślisz o tej lasce? Jakie wyprowadzasz wnioski? zapytał.

Krasnostawski, zbudzony ze swych myśli ponurych, żywo podbiegł ku niemu. Cóż, księże proboszczu? zapytał. Wszystko dobrze... Zbratała się dusza jego z Panem... odparł tenże z powagą. Ale? ale, czy ksiądz dobrodziej nie uważał przypadkiem ?... To jest... plątał się Krasnostawski powiedzieć chciałem, czy choremu przypadkiem nie lepiej?...

Państwo w domu? zapytał hrabia. Jaśnie państwo ! odpowiedział lokaj. Cybuchy i tytoń na rękach lokaja wędrowały już w głąb domu. A uważaj, kanalio, abyś cybucha nie przetrącił! dodał w formie uwagi hrabia. Nie, to było nad jego siły! Musi pójść do karczmy. Chodzi, chodzi naokoło stołu, pociąga obrus, karbuje sól w solniczkach, ustawia garnuszeczki ze śmietanką.

Słowo Dnia

suchą

Inni Szukają