Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 29 lipca 2025


Podejrzewaliśmy, że były między nimi okazy gabinetu szkolnego, które choć wypatroszone i łysiejące, uczuwały w białą noc w swym pustym wnętrzu głos starego instynktu, głos rui, i wracały do matecznika na krótki, złudny żywot. Ale powoli fosforescencja wiosennego śniegu mętniała i gasła i nadchodziła czarna i gęsta oćma przed świtem.

Po chwili, w półobrocie głowy, z pod oka, spojrzawszy raz jeszcze na zoraną bruzdami, opaloną twarz szwajcara, zbierającego już rozsypany pieniądz zamyślił się... O, jakże on pragnął w tej chwili, by z garści tych oto pieniędzy, które mu wręczonemi będą za parę minut , zabrakło pięciofrankówki choć jednej!...

Lekkomyślnie i nieświadomie upiększa sobie życie potęgą wielkich słów, których działania zda się niewiedzieć, jak lufa nie zna działania zabójczych kul, które wyrzuca. Miłość, rozkosz, sława, społeczeństwo, ludzkość wszystkie hasła, które dla dorosłego człowieka, świadomego cen życia, rzadkim pokarmem, dla młodzieńca zwyczajna to strawa.

Przywitali mię okrzykami: »Oho, nasz żonkoś, co to? Z domu ucieka« i t. p. Nie pamiętam, ale zdaje mi się, że pozwolili sobie kilku docinków dla mojej żony, za które zwykle bym wypoliczkował; wtedy jednak znosiłem spokojnie... sam się śmiałem.

Wszystkie organizacje materii nietrwałe i luźne, łatwe do uwstecznienia i rozwiązania. Nie ma żadnego zła w redukcji życia do form innych i nowych. Zabójstwo nie jest grzechem. Jest ono nieraz koniecznym gwałtem wobec opornych i skostniałych form bytu, które przestały być zajmujące. W interesie ciekawego i ważnego eksperymentu może ono nawet stanowić zasługę.

pewnej nocy podniósł się ten głos groźnie i nieodparcie, żądając, aby mu dał świadectwo usty i wnętrznościami swymi. I usłyszeliśmy, jak duch weń wstąpił, jak podnosi się z łóżka, długi i rosnący gniewem proroczym, dławiąc się hałaśliwymi słowy, które wyrzucał jak mitralieza. Słyszeliśmy łomot walki i jęk ojca, jęk tytana ze złamanym biodrem, który jeszcze urąga.

Z nią uciekał również strach bliskiego bezpieniężnego jutra, które czekało nań, czyhało z wydaniem ostatnich paru tysięcy, pozostałych z poprzedniej fortunki, życiem nad stan przez lat trzy lekkomyślnie wydanej. Tu Dzierżymirski uśmiechnął się szydersko.

Twarz jego wyrażała niepokój i zaciekawienie widoczne, które po chwili dopiero ustąpiły wrażeniom, otrzymanym bezpośrednio z lektury pisma. List ten, donoszący o towarzyskiem życiu w rodzinnem mieście, o ostatniem przyjęciu u marszałkowej, i pogłoskach o stanie Gowartowskiego, nic w sobie zatrważającego nie miał.

Na omszonym wilgotnym głazie, po którym jeszcze niedawno fala się ślizgała, siedli, trzymając się w pół i cisnąc ku sobie, gdyż zewsząd potok rwący im groził. Mniemane niebezpieczeństwo, które zewsząd niby ich otaczało w potoku pół łokcia głębokim, czarowało i zachwycało. Jak tu dobrze, jak pięknie najdroższy. Ubóstwiam ciebie.

Dziewczyna, sądząc że śmiechem i żartami zdoła rozchmurzyć to znużone czoło, roztrząsała przed nim całą torbę swych dowcipów, pozbieranych w chwilowych miłostkach, które prowadziła w swem życiu. Lecz on ciągle milczący, zimny, kanciasty, siedział przed nią, wpatrzony w przestrzeń szklannemi oczyma trupa. Chwilami ramionami wzruszał i mówił jedno tylko słowo: Cicho!

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają