Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 9 lipca 2025
Żona jest niespokojna; chciałaby posłać po lekarza, lecz boi się; dobrze robi, że się boi. Przysłała mi dzieci do pokoju; wypędziłem je. Ja nie mogę, nie powinienem mieć dzieci. Dzwony w uszach dzwonią; krople spadają i pluszczą, pluszczą, pluszczą. Głowa mi pęka. Nie sypiam. I czegóż się lękam, jeśli wiem, że nie umrę na szubienicy? czemu się dręczę, jeśli wiem, żem nie zabił?
Masz pan co jeść, gdzie mieszkać, masz pewnie rodzinę, ojca, matkę a może i żonę a takiś pan skwaszony ciągle. Nie powiem, żeby to ja, co to jak ten psiak bez gniazda po świecie się tyram i już z rozpaczy do francuzów przystałam i oto się Falfandierowej wysługuję. Psia krew! dobrze że mnie trochę po francuzku nauczyli, to i co zarobię na to marne życie... oj! marne!
Za chwilę dzwonił do drzwi parterowych, przed któremi leżała zużyta słomianka. Drzwi otworzył mały chłopiec, najwyżej lat sześciu, dobrze rozwinięty, szeroki w ramionach, z karkiem doskonale osadzonym. Otworzywszy drzwi, przechylił główkę, jakby oczekując wytłomaczenia. O mieszkanie... wycedził Seweryn. Chłopiec, stukając gwałtownie obcasami, zniknął w ciemni przedpokoju.
Co nim dokonasz, ja mogę tymczasem Wyruszyć jutro, lub pojutrze zrana, Ze służbą, z świętą osobą kapłana, Tudzież z potrzebnym do uczty zapasem: Aby się wszystko złatwiło na przodzie, A na zwierzynie nie brakło i miodzie. "Nietylko bowiem sam naród prostaczy, Lecz i starszyzna za łakocią goni; A widząc zrazu pańskiej hojność dłoni, Dobrze ztąd sobie na przyszłość tłumaczy.
Tak; zmarnował życie; czuł to aż nadto dobrze; zapóźno już teraz, gdy czwarty krzyżyk do ziemi go przygniata, nowe zaczynać. Zresztą, czyż warto? Gdzież pewność, że nie byłby po raz drugi zawiedziony gorzej, niż teraz?
W pobliżu, nieco dalej, oddzielony od pierwszego stawu pasmem błotnistych moczarów, widniał taki sam prawie drugi, mniejszy tylko i sitowiem zarośnięty cały. Znając snać dobrze drogę ku niemu, pan January nie zatrzymał się, a tylko ciągle tak samo zadumany, ruszył w drogę dalej, prosto przez bagno, stawiając powoli stopy na trzęsących się kępkach zielonych.
Już od minut paru zauważył na wilgotnym piasku alei ślad kroków męskich, obutych w zgrabny trzewik, teraz zaś leżała przed nim dobrze mu znana papierośnica Topolskiego, a opodal widziany często we włosach Oli grzebień, z szyldkretu. Wątpliwości już być nie mogło... Krasnostawski pochwycił machinalnie oba leżące przedmioty i biedz począł...
*Romeo.* Powiedz jej, aby, pod pozorem spowiedzi, przyszła za parę godzin do celi Ojca Laurentego: tam ślub weźmiemy. Oto masz waćpani za swoje trudy. *Marta.* Nie, panie; ani fenika. *Romeo.* No, no, bez ceremonii. *Marta.* Za parę godzin więc; dobrze, nie zaniedba się stawić.
*Kapulet.* To co innego; tak, to dobrze, powstań; Tak być powinno; tak córce przystoi. Prosić tu hrabię, żeby przyszedł zaraz. Dalipan, święty to człek z tego mnicha: Słusznie mu całe miasto cześć oddaje. *Julia.* Marto, pójdź ze mną do mego pokoju. Wszak mi pomożesz przymierzać przyborów, Jakie na jutro uznasz za stosowne? *Pani Kapulet.* Po co dziś? jutro będzie dosyć czasu.
Ale można też stracić głowę, bo taki nie daruje i gardło poderznie każdemu, kto policyę na jego trop wsadzi. Cóż to za jeden? Nazywa się Seldon. Wpakowano go do więzienia za morderstwo w Notting-Hill. Pamiętałem dobrze tę sprawę, bo Holmes interesował się nią, z powodu niezwykłego okrucieństwa mordercy.
Słowo Dnia
Inni Szukają