Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 9 lipca 2025


Nie będzie lepiej westchnął pan January nie będzie... to tylko na chwilę... Znów przestał, i zaczerpnąwszy powietrza, ciągnął dalej, uczyniwszy jednocześnie prawą ręką ruch zniechęcenia pełny.

Obok na wpół pękniętego dużego salonowego zwierciadła, złamane tuliło się łoże pozłacane, w stylu "empire," z pokoju Oli Dzierżymirskiej. Tam znów jej szafa odemknięta, z kilkoma pozostawionemi w pośpiechu sukniami walała się obok szczątków pianina...

Lecz już szyja, tracąc zżółkłe tony, rozpływała się w różowawo lśniącej barwie piersi lekkiej, wiosennej, młodej mającej w sobie doskonałą miękość pastelu. Pod bielą batystu, różowa ta barwa ciemniała coraz dalej, zagłębiała się, to znów tryumfalnie przechodziła w atłasową białość na wypukłościach bioder.

Wyciągnąwszy się wygodnie w gondoli, Roman ujął znów kibić żony, i pieszcząc wargami jej szyję, począł mówić cicho, długo, ciągle. Czuł potrzebę mówienia; chciał zagłuszyć, odpędzić natrętne myśli, wspomnienia, przechodził z tematu na temat, śmiał się, dowcipkował, całował Olę co chwila. A ona szczebiotała również...

Stój, panie hrabio, skromnie, ja zatamuję, przerwę ten oto rwący potok dyskusyi!.. odezwał się znów Ładyżyński. Nie okazało się to jednak potrzebnem. Dzierżymirski, bierniej od innych biorący udział w rozmowie, dojrzał już właśnie zbliżającego się pana Emila. Wyciągając przyjaźnie rękę ku niemu, z serdecznością, przemówił: Emilu? Jak się masz? cóż tak późno?

Złoty tatuniu !!.. złoty !!.. woła znów Ola, prosząco, błagalnie; z przerwami małemi, jękliwy, przeplatany łkaniem, odzywa się bezustannie głos córki-sieroty, a echo jego płynie przez okno w dal, do parku, na step i pola!..

I znów zaczyna grać ze sobą komedyę, tych dwoje ludzi, którzy się poznali pod cieniem drzew Saskiego ogrodu i nic prawie nie wiedzieli o sobie ani o swej pozycyi socyalnej. Ona miała w sobie przewrotnie popsutą krew semitki, wiecznie niezadowolonej ze swego otoczenia, obnoszącej w czarnych oczach i pełnych kształtach trzydziestoletniej kobiety chęć nieprawych rozkoszy i zakazanych wycieczek.

Dzierżymirski tymczasem powracał już do gościa swego, a przeprosiwszy go raz jeszcze, dodał na pozór niedbale: To właśnie książę-ordynat B... nie zna pan?... Miał do mnie interes bardzo pilny... Tu znów wskazał na otrzymaną przed chwilą korespondencyę, zaproszenie na ogólne zebranie akcyonaryuszów jednej z naszych kolei.

Z czarnych źrenic ładnej dziewczyny posypały się iskry, poczem opuściła na oczy powieki, z rzęsami długiemi. Krasnostawski jednak milczał w niepewności. Nie, to nie ona myślał tamta, smukła gazella, piękniejszą była, lecz ta znów... tu spojrzał przeciągle na dziewczę kto wie, czy nie ponętniejsza, milsza?... Bez wątpienia... co za oczy!... dopowiedział sobie w duchu.

Znów tu więc fałsz mimowolny życia ironia!.. Dzierżymirski westchnął. Pomimo jednak, czuł zgrzyt w duszy, rosło tam w nim jednocześnie pewne zadowolenie, zazwyczaj odczuwane przez subtelniejsze natury, po spełnieniu dobrego, lub szlachetnego czynu. Spojrzał wokoło weselej nieco... Dorożka mijała właśnie bardzo ożywioną dzielnicę miasta. Na lewo widniała wieża St.

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają