Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 16 września 2025


Już Zośka cię dopilnuje. Dokończy pan komedyę którąś mi czytał kiedyś pamiętasz u mnie jeszcze. To takie śliczne było. Potem oklaski, krzyczą: autor, autor! A może ty wtedy przestaniesz twoją Zońkę kochać? Napewno nawet nie wiesz co ja mówiłam. Tak mnie słuchasz? Myślisz, że to przyjemnie... Ty mnie chyba masz za bardzo głupią. Może masz racyę nawet. Ja jestem taka roztrzepana.

I mnie żal Hektora i zły jestem, żem sam smutny i że inni naokoło mnie smutni. Wreszcie się ten ponury obiad skończył. Wyszedłszy z sądu, cieszyłem się, że wieczór w domu spędzę. Nie mogłem jednak teraz usiedzieć. Poszedłem do kawiarni na gazety. Rzeczywiście dobrze mi się wiodło! W domu zmartwienie, a tu wpadli na mnie dwaj znajomi i kazali opowiadać wszystkie szczegóły przeklętego procesu.

*Romeo.* Jest to panicz zakochany w swym języku, zdolny wypowiedzieć więcej w ciągu jednej minuty, niż milczeć przez cały miesiąc. *Marta.* Jeżeli on na mnie co powiedział, dam ja mu, chociażby był zuchwalszy, niż jest, i miał ze sobą dwudziestu sobie podobnych drabów; a jeżeli mi ujdzie, to znajdę takich, co to potrafią. A, hultaj! czy to ja jestem jego kochanicą, jego poniewieradłem!

Wydaje się to rzeczą naturalną, a jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę, że każdego z Baskervillów, który tam przebywa, czeka śmierć nagła i gwałtowna... Jestem pewien, że gdyby sir Karol mógł był ze mną mówić przed katastrofą, byłby mi zakazał wprowadzać ostatniego z rodu do owej przeklętej rezydencyi. Z drugiej strony, dobrobyt całej okolicy zależy od przebywania dziedzica w Baskerville Hall.

Ha-ha-ha-! nie masz pan za co przepraszać, wiedziałem tylko, że i z kochanego pana także romantyk; w takim razie w korcu maku dobraliście się razem z Januarym... Wobec tego, ja w Gowartowie zgoła potrzebny nie jestem, doskonale się tam obadwa rozumiecie...

A ja wiem, dobrze wiem!... szyderczo zaśmiało się morze, a śmiech ten wód ogromy coraz głośniej przedrzeźniać poczęły. Teraz już całe morze bezlitośnie drwiło. Naraz głos Adryatyku ustał i cichym szeptem zaszemrała fala: Nie bój się! ja żartuję tylko... nie trwóż się, ja cię nie zdradzę... Patrz, jakie głębie kryją się w mem łonie jak wielkiem jestem ja!..

Potem przyszedł Turski; nie patrzyli więc już na obrazy, tylko na siebie. I wtedy byli szczęśliwi. Nie, ja stanowczo do szczęścia nie jestem zdatny. Szczęście to jest taka wyłączność, takie zaprzepaszczenie, że na to nie zdobyłbym się nigdy.

Niedobry jesteś, nie, nie. Najpierw nie powiedziałem nic smutnego. Bo czyż jestem dziś taki, jak byłem dawniej, nimem ciebie poznał? I ty, ty sama nie odmieniłaś się nic a nic? Jest pani zawsze samą wesołą a tęskną trzpiotką, z którą przed rokiem tańczyłem kadryla u Łempickich? ZOFIA. O nie, nie. W jakiej byłaś sukni? Ty nic nie pamiętasz... Nie znałem cię jeszcze wtedy.

Na widok tego pomyślałem sobie: Komuby była potrzebna trucizna, Której w Mantui sprzedaż gardłem karzą, Niechajby przyszedł do tego hołysza, On-by dostarczył mu jej. Myśl ta była, Niestety! wróżbą mej potrzeby własnej; Sam w niej dziś jestem i tenże sam człowiek Z potrzeby będzie musiał jej zaradzić. Jeżeli się nie mylę, tu on mieszka; Z powodu święta kram jego zamknięty. Hej! aptekarzu!

*Marta.* Dla Boga! tak jestem rozdrażniona, że się wszystko we mnie trzęsie. A, hultaj!

Słowo Dnia

mijając

Inni Szukają