Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 29 października 2025


Rzuciwszy kapelusz i paltot na krzesło, młodzieniec bacznie rozejrzał się po swym pokoiku, a zmarszczywszy brwi i jakby coś rozważając, pozostał w pozycyi stojącej dłuższą chwilę. Poruszył się jednak niebawem i podszedł do drzwi, nadsłuchując równocześnie.

Los, odbierając może naumyślnie drugiemu, co miał zanadto w swym trzosie, pragnie dobrotliwy, obdarzyć ciebie, nie chcesz-li? Ha, to bądź sobie zatem wspaniałomyślnym, szlachetnym, wielkim! Umieraj z głodu, bądź głupim!.. Ale pamiętaj, że gorzkiemi łzami żałować kiedyś będziesz chwili swojego szału pamiętaj, żeś biednym!

A teraz na ostatek, jadąc w swoim koczyku, rozpamiętywał on jeszcze miło, na odległość nawet nęcące chwile, w wesołym grodzie spędzone... Myśląc zaś jednocześnie o swym chlebodawcy, jedna szczególniej rzecz dziwiła go niepomiernie; mianowicie, dlaczego z Gowartowa nie otrzymał on dotąd wcale żadnej, naglącej do powrotu, depeszy, lub przynajmniej choćby jakiego listu ?... Bo że on nie dawał znaku życia nie było w tem nic dziwnego ale Gowartowski?... To zaiste, było całkiem niezrozumiałem...

To pani ich i królowa Noc, strojna, wspaniała z wyżyn na ziemię zestąpiła właśnie w tej chwili, w czarnym swym płaszczu i w gwiazd aureoli. Poranek sierpniowy uśmiechał się tego dnia radośnie do tętniącego zwykłym ruchem wielkiego miasta.

Ulica, zacieśniona na chwilę do tego zaimprowizowanego dworca, pełnego zmierzchu i tchnienia dalekich dróg rozwidnia się znowu, rozszerza i przepuszcza znów swym korytem beztroski monotonny tłum spacerowiczów, który wędruje wśród gwaru rozmów wzdłuż wystaw sklepowych, tych brudnych, szarych czworoboków, pełnych tandetnych towarów, wielkich woskowych manekinów i lalek fryzjerskich.

W promieniach radosnych jesiennego słońca, w ciszy, grającej tylko poważnym szumem drzew ogrodu w chwilowym nieładzie wpół przygasłych świec i poodsuwanych kwiatów, niewzruszony w swym majestacie śmierci umarły pozostał sam. Od pogrzebu Januarego Gowartowskiego minęło dni kilka.

Ma pan słuszność, zapewne... potwierdził Roman. Niedaleko, szczególniej przy obecnej nadprodukcyi w naszem mieście ludzi fachowych, zajechałbyś pan ze swym dyplomem, ale nie martw się pan... Spotkałeś mnie na swej drodze.

A tymczasem nad Medyolańskiom przepięknem "Campo Santo," w całem swym majestacie zachodziło słońce...

Gdy siedział naprzeciw ojca, nieruchomy w swej monumentalnej pozycji odwiecznych bóstw egipskich, z okiem zawleczonym białawym bielmem, które zasuwał z boku na źrenice, ażeby zamknąć się zupełnie w kontemplacji swej dostojnej samotności wydawał się ze swym kamiennym profilem starszym bratem mego ojca.

Maken hałasował w fumoirach, nie psując jasnym swym mundurem i swą siwizną ciemnych i mistycznych sylwetek tych dwojga, którzy siedzieli prawie nieruchomo obok siebie z oczami wlepionemi w przestrzeń, jak widzowie na przedstawieniu znanej już dobrze sztuki. Oboje oni stanowili jedną całość. Jakiś krąg niewidzialny, a mimo to istniejący, otaczał ich i bramował, odsuwając od reszty towarzystwa.

Słowo Dnia

biuralistę

Inni Szukają