Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 19 września 2025


Jeżeliby do skutku przyszło ożenienie, Telimena w ich domu miałaby schronienie Na przyszłość, krewna Zosi i Hrabiego swatka, Dla młodego małżeństwa byłaby jak matka. Po tj s sobą odbytéj, stanowczéj naradzie, Woła przez okno Zosię, bawiącą się w sadzie.

Wyrastają one, nieregularne i nierówne, nie wykształcone i zrośnięte z sobą, jak palce potworkowatej ręki, pączkujące i zwinięte w figę.

Przebolał zatem Krasnostawski wiele, lecz zapanował nad sobą. Nikt nie zbadał dotychczas tajemnicy jego serca, nawet "ona."

Tajemnicze natomiast błękitno-srebrne księżycowe fale zalewały komnatkę, a w półświetle tem majaczyła postać Oli i bielały alabastrowe jej ramiona. Dzierżymirski, wchodząc, chciał przymknąć za sobą obite szarem suknem balkonowe okiennice. O, nie... nie zamykaj !.. Tak ładnie księżyc świeci, tak ślicznie!.. posłyszał w tejże samej chwili prośbę Oli.

Ta sama materia ciała, ścięgien i pomarszczonej twardej skóry, ta sama twarz wyschła i koścista, te same zrogowaciałe, głębokie oczodoły. Nawet ręce, silne w węzłach, długie, chude dłonie ojca, z wypukłymi paznokciami, miały swój analogon w szponach kondora. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, widząc go tak uśpionego, że mam przed sobą mumię wyschłą i dlatego pomniejszoną mumię mego ojca.

I skoro opanował pierwsze wzruszenie, z tego chwilowego omdlenia przyniósł ze sobą jedno szczęście wielkie, na całe życie łaskę jedną.

Zmieniła wiec natychmiast twarz i ton rozmowy, Powstała zagniewana, i ostremi słowy Poczęła nań przymówki sypać i wyrzuty; Porwał się i Tadeusz jak żądłem ukłuty, Spojrzał krzywo, nie mówiąc ani słowa spluął, Krzesło nogą odepchnął i s pokoju runął, Trzasnąwszy drzwi za sobą. Szczęściem że téj sceny Nikt z gości nie uważał oprócz Telimeny.

Był klomb i rój motyli i błękit przezroczy, I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy. A, gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy I czemu przypomniałem te oczy, przyziemnie Śledzące zadumę i wpatrzone we mnie Tem wszystkiem, czem się można wpatrzeć w świat i dalej. Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej Zginąłem, jedną chatę rzucając za sobą?

Tam, rozbestwione, dając upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapusty łopuchów ogromne wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień ze swych szerokich spódnic, zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą, ich wzdęte, szelestne, dziurawe łachmany oszalałymi płatami grzebały pod sobą kłótliwe to plemię bękarcie.

Zbiegłem z kilku kamiennych schodów i znalazłem się znów na ulicy. Konstelacje stały już stromo na głowie, wszystkie gwiazdy przekręciły się na drugą stronę, ale księżyc, zagrzebany w pierzyny obłoczków, które rozświetlał swą niewidzialną obecnością, zdawał się mieć przed sobą jeszcze nieskończoną drogę i, zatopiony w swych zawiłych procederach niebieskich, nie myślał o świcie.

Słowo Dnia

biegało

Inni Szukają