Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 6 października 2025
Wciągała zgniłe powietrze podwórka pełnemi piersiami i wpatrywała się w szmat nieba, który zarysowywał się ostro pomiędzy szczytami dachów. W trakcie robiła myślą rachunek wydatków dnia całego i układała budżet na dzień następny. A wszystkie jej myśli kręciły się tylko około jednego punktu. Punktem tym był naturalnie... koteczek.
*O. Laurenty.* Romeo, córko, podziękuje tobie Za nas obydwu. *Julia.* Pozdrawiam go również, By dzięki jego zbytnimi nie były. *Romeo.* O! Julio, jeśli miara twej radości Równa się mojej, a dar jej skreślenia Większy od mego: to osłódź twym tchnieniem Powietrze, i niech muzyka ust twoich Objawi obraz szczęścia, jakie spływa Na nas oboje w tem błogim spotkaniu.
Przez otwartą wjazdową bramę widać było szary bruk uliczny i nagłe podniesienie się ścian kamienic przeciętych ciemnemi jamami otwartych okien. Z góry płynęło szarawe światło chmurnego dnia letniego, deszcz mżył od świtu, tnąc powietrze cieniuchnemi podłużnemi nitki. Pomiędzy kamieniami tworzyły się czarniawe strumyki, które zdawały się zastygać jak ciemne pokręcone robaki.
Zdawało się, że tak nadęte i piejące wzniosą się w powietrze długimi kolorowymi łańcuchami i jak jesienne klucze ptaków przeciągać będą nad miastem fantastyczne flotylle z bibułki i pogody jesiennej. Albo woziły się wśród krzyków na małych zgiełkliwych wózkach, grających kolorowym turkotem kółek, szprych i dyszli.
Otulało ją powietrze błękitne, rozgrzane, przenizane nitkami światła i czyniło ją samą podobną do światła. Cisnęła się do niej zieleń murawy, wszystko się ku niej chyliło miłośnie. Śliczna ty moja szepnął. Uśmiech radości przeleciał po niej. Nakryła mu jednak usta dłonią. Od dotknięcia tej ręki gładkiej a drżącej, jak schwytany ptak, przebudziły mu się w krwi ogniki. Spojrzał na nią.
Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha, Na barki Czatyrdahu spada lampa światów, Rozbija się, rozlewa strumienie szkarłatów, I gaśnie. Błędny pielgrzym ogląda się, słucha: Już góry poczerniały, w dolinach noc głucha, Źródła szemrzą jak przez sen na łożu z bławatów, Powietrze tchnące wonią, tą muzyką kwiatów, Mówi do serca głosem tajemnym dla ucha.
Złe to wreszcie były czasy, kiedy głód i morowe powietrze w ciągu jednego roku zmiatały miljony ludzi!...
Z oczyma, wywróconemi po białka źrenic, postawionemi w słup, nieprzytomny, z ustami otworzonemi, zżółkły, zzieleniały straszny, jęczał starzec, łapał powietrze, stękał żałośnie charczał złowrogo...
A nie będziemy cię już błagać abyś powrócił słońce oczom naszym, i powietrze piersiom naszym, bo wiemy że twój sąd nad nami jest zapadły... lecz nowonarodzeni niewinnemi są. Zlituj się Boże! A przebacz nam, że ze smutkiem krzyż dźwigamy i nie weselemy się jak męczennicy; bo nie powiedziałeś czy męka nasza policzona nam będzie za ofiarę: lecz powiedz a rozweselémy się.
Słowo Dnia
Inni Szukają