Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 12 lipca 2025


Niewszystko co jest piękne wymalować da się! Dowiesz się o tém wszysykiem s książek w swoim czasie. Co się tycze malarstwa: do obrazu trzeba Punktów widzenia, grupy, ansemblu i nieba, Nieba włoskiego! stąd też w kunszcie peizażów, Włochy były, , będą, ojczyzną malarzów. Niebios, niebios potrzeba. Nasz malarz Orłowski, Przerwała Telimena, miał gust Soplicowski.

Pójdź tam i okiem bezstronnem porównaj Jej twarz z obliczem tych, które ci wskażę: Wnet nowe bóstwo ślad dawnego zmaże. *Romeo.* Gdyby rzetelny mój wzrok tak fałszywe Miał dać świadectwo, łzy stańcie się żarem! Wy, zalewane wciąż, a jeszcze żywe Przezrocza, spłońcie pod kłamstwa nadmiarem! Zatrzeć jej wdzięki! Nigdy wszechwidzące Równej piękności nie widziało słońce.

Tadeusz chociaż liczył lat blisko dwadzieście, I od dzieciństwa mieszkał w Wilnie, wielkiém mieście; Miał za dozorcę księdza który go pilnował I w dawnéj surowości prawidłach wychował.

Kędy świątynie miał władca pioruna, I bóg co wichrem niepogodnym świszcze, Gdzie woły, konie, trzoda srebro-runa, Codziennie krwawi poświęcone zgliszcze: Tam stos ogromny kładą pod obłoki, Dwudziestem sążni długi i szeroki.

Żył jeszcze; widocznie bokiem na szyny upadł, bo obie tylne nogi były w kilku miejscach złamane i brzuch miał rozpłatany brzegiem koła, i trzewia przecięte zupełnie prawie z jamy brzusznej wypadły; krwi naokoło wylała się kałuża. Dotknąłem go ręką; drgnął, lecz już nie jęknął wcale. Nie ma co myśleć o ratunku. I żal mi się go zrobiło tak bardzo, że sam uczułem łzę w oku. Mój biedny Hektor!

*Brat Jan.* Kiedy za jednym bosym zakonnikiem Naszej reguły, który miał iść ze mną, I był przy chorym, poszedłem na miasto I jużem znalazł go, miejscy pachołcy, Podejrzewając, żeśmy byli w domu Tkniętym zarazą, opieczętowali Drzwi i nie chcieli nas puścić na zewnątrz. Nie mogłem się więc udać do Mantui. *O. Laurenty.* Któż tedy zaniósł mój list do Romea?

Była to maszkarada, zapustna swawola, Po któréj miał przyjść wkrótce wielki post niewola! «Pamiętam, chociaż byłem wtenczas małe dziécie, Kiedy do ojca mego w Oszmiańskim powiecie, Przyjechał Pan Podczaszyc na francuskim wózku. Pierwszy człowiek, co w Litwie chodził po francusku.

Wyznałaś pani, że sir Karol na jej prośbę miał znajdować się o dziesiątej przy furtce wiemy, że o tej godzinie śmierć go spotkała. Nie wyjaśniłaś pani: jaki stosunek zachodzi pomiędzy tymi dwoma faktami. Nie w żadnym stosunku do siebie. Byłby to dziwny zbieg okoliczności. Sądzę jednak, że zdołamy wykazać związek pomiędzy jednym faktem a drugim. Chcę być z panią zupełnie szczerym.

Okropną miał biesiadę. Jak w ogrodzie źmija, Dwoistém żądłem zioło zatrute wypija, Potém skręci się w kłębek i na drodze legnie, Grożąc stopie co na nią nieostróżnie biegnie; Tak Tadeusz opity trucizną zazdrości, Zdawał się obojętny, a pękał ze złości. W najweselszém zebraniu niech się kilku gniewa, Zaraz się ich ponurość na resztę rozlewa.

Na ulicy czerniało kilka dorożek, rozjechanych i rozklekotanych jak kalekie, drzemiące kraby czy karakony. Woźnica nachylił się z wysokiego kozła. Miał twarz drobną, czerwoną i dobroduszną. Pojedziemy, paniczu? zapytał. Powóz zadygotał we wszystkich stawach i przegubach swego wieloczłonkowego ciała i ruszył na lekkich obręczach. Ale kto w taką noc powierza się kaprysom nieobliczalnego dorożkarza?

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają