Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 16 października 2025


Rozbierano się, potem szeptać zaczęto, po chwili zaś znów dwa wykrzykniki zdziwienia i radości obiły się o słuch Dzierżymirskiego. Słysząc je, skrzywił się Roman nieznacznie, chrząknął i znudzony zbliżył się powoli ku oknu salonika. Nie trudno było domyśleć się, że tam, w przedpokoju, ten "poczciwy" Orlęcki wygadał już rodzinie swej niemal wszystko.

Wstrząsnął on murami pogrążonej w ciszy izdebki, krając zali serce swem echem smutnem, cichł i gasł, zamierając powoli... Obudził się śpiący. Wylękłym, zamglonym jeszcze wzrokiem szklanym popatrzył zaspany wokoło siebie bezprzytomnie i niebawem przymknął na powrót ociężałe powieki, obróciwszy się równocześnie do ściany.

W kasynie mówił o Makenowej z rozrzewnieniem dobrego męża, jakkolwiek nigdy po za kadry gentelmańskiej przyzwoitości nie wyszedł. Innikoniarzenie blagowali nawet, poważni i pełni szacunku dla tej cudzołożnej żony. Powoli wszakże ta faza tryumfu zmieniła się w cichy i spokojny stan zaadoptowanego przez świat związku. Makenowa? Helding? ależ to stare małżeństwo!

Powoli odpychano już od brzegu, gdy oto z kilkunastu stron naraz wyciągnęły się ku mającym odjeżdżać proszące dłonie z kapeluszami, i chórem zabrzmiała prośba o datek. "Soldo, soldo!" choć uniżenie, lecz z odcieniem lekkiej jakby groźby, rozlegało się dokoła ustawicznie powtarzane na wszystkie tony.

Marszałkowa ze smutkiem spojrzała na brata. Serce zabolało , jakże bowiem innym, odmiennym całkiem, stał się on nagle teraz, po odebraniu wiadomości, tak dlań wszechstronnie bolesnej. Powoli, miękko, opowiadać mu ona poczęła stopniowo wszystko. A więc, o ucieczce Oli, o własnych cierpieniach, o tem, że z tak licznych znajomych prawdy nie domyśla się dotąd nikt jeszcze, o Ładyżyńskim...

Posłuszny legawiec jednocześnie przynosił panu w zębach zabitą zwierzynę; Gowartowski, odebrawszy psu kaczki, zawiesił je u torby i poszedł dalej. Powoli, stopniowo, rozjaśniało się tymczasem.. Na wschodzie, gdzieś w oddali, widnokrąg zaróżawiał się, niedostrzegalnie, leciutko... Ojciec Oli Dzierżymirskiej, ze spuszczoną głową, postępował wciąż brzegiem stawu.

Pan hrabia miał prześliczne turkusowe oczy, wprawione w pożółkłą maskę zgryzionego wątrobiarza. Koczyk stanął przed bramą. Lokaj zlazł powoli i za wrota pociągnął, pasące się obok stado gęsi uciekło z przerażającym wrzaskiem. Koczyk próg bramy przestąpił, wstrząsając woźnicą, pudłem, panią hrabiną, panem hrabią i obydwoma cybuchami.

Do głębi wstrząśnięty, widziałem, jak hucząc śmiechem z potężnych piersi, dźwignął się powoli z kucek i zgarbiony jak goryl, z rękoma w opadających łachmanach spodni, uciekał, człapiąc przez łopocące blachy łopuchów, wielkimi skokami Pan bez fletu, cofający się w popłochu do swych ojczystych kniei.

Powoli Irek rozzuchwalał się coraz więcej. Tu i owdzie, jakaś pokojówka rozuzdana, sklepikarka lub dystrybutorka spragniona miłosnych wrażeń zsuwała mu się w objęcia. On wygłodzony, miłostki te skwapliwie przyjmował, dekorując je później w wytworne barwy, w opowiadaniach swych, wśród kilku przyjaciół.

Pod okna oświetlone ściągali ci i owi, aby się owemu traktamentowi przyjrzeć, lecz powoli pustoszało dokoła dworku, ludzie wracali do swych legowisk i do snu się kładli. W cieniu spowite jaśminy ogródka całe kłęby woni w wilgotną noc wyrzucały, szumiąc zlekka. Zdaleka majaczyły naftowe latarnie ubogie i smutne wśród dzikiego bzu zawieszone.

Słowo Dnia

galileusza

Inni Szukają