United States or Madagascar ? Vote for the TOP Country of the Week !


Nabiłem rewolwer; czułem, że mi się mdło robi i ręka mi skacze i rewolweru prawie nie trzyma. Jak mogłem, psu w ucho lufę wsadziłem i zamknąwszy oczy, strzeliłem. Po strzale nie śmiałem otworzyć oczu. Słyszałem, że drzwi skrzypnęły; spojrzałem, to żona weszła. Kula rozbiła psu czaszkę; nie drgał już, tylko mu skóra na szyi dygotała i nozdrza trochę się ruszały. Trwało to chwilę ustało w końcu.

Co ten człowiek już stracił, a ileż mu jeszcze pozostało! Szmat za szmatem wyrwał z siebie wiarę, ale zachował cały bezmiar uwielbienia dla tego, co czcić chciał; gardził prostytutką i dusił w sobie zmysły, a nie brakowało uniesień w jego miłości. Jestto człowiek czysty. Radość Turskiego udzieliła mi się: słuchając go czułem się odmłodzony jakiś i rzeźwiejszy.

Na prawdę tak bardzo biednym się nie czułem, choćby dlatego, że pierwszy raz w życiu mogłem robić, co mi się tylko podobało. W domu cały porządek dnia był przewrócony do góry nogami. Żadnych stałych godzin obiadu i kolacyi, żadnych lekcyi.

Szał odszedł mię, a zmysły postrzegały wszystko z jasnością przerażającą. Ale nad wszystkiemi wrażeniami górowała nieprzeparta, w całej krwi rozlana myśl: iść, iść. Ta myśl wszechmocna dała mi jakąś potęgę ciała, niezniszczalność mięśni. Szedłem krokiem sprężystym, jędrnym, jak wyćwiczony żołnierz. Jak długo szedłem, nie wiem. Nie myślałem o niczem, nie czułem nic.

A pod tych istnień zgiełkiem i natłokiem Czułem pierś ziemi i jej roztętnienie Pod moją piersią, zdławioną urokiem. I zdało mi się, że na sny radosne Lęgnę się w słońcu wraz z tłumem owadów, Dziw pierworodny, co z podziemnych sadów Wypełznął, węsząc żer oczom na wiosnę!

Nietylko o majątku mówię; ale czem jest to wszystko, co czułem lub czuć mogę, wobec ogromu, co tu na okół mnie szumi... Gdy chodzę czasem wieczorem po ulicach, to poczucie obcości, znikomości tak mię przeraża, że szarpałbym palcami kamień, aby rysę w nim wyżłobić, ślad jakiś, żem istniał.

Rozróżnić już można było i tapety, odpadające od wilgotnych ścian, i puder, pościerany na pięknej może niegdyś twarzy dziewczyny. Czułem, że powinienem, że muszę iść do domu. Żegnam cię powiedziałem, podając rękę Jerzemu. Zajdź do mnie. Mieszkam na Senatorskie; pod dwudziestym drugim. Chciałbym cię w innej chwili widzieć. Po co? Nie chodzę nigdzie, nie bywam nigdzie.

Słowo Dnia

zarysowała

Inni Szukają