United States or Iraq ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tam zaczęły się te czarne sejmy garnków, te wiecowania gadatliwe i puste, te bełkotliwe flaszkowania, bulgoty butli i baniek. pewnej nocy wezbrały pod gontowymi przestworami falangi garnków i flaszek i popłynęły wielkim stłoczonym ludem na miasto.

I spotka wołała kumcia, składając palce jako ta dziewczyna przysięgała sobie, że go spierze i do ołtarza mu dostępu nie da. Co, Honorka? nie darujesz? Nie daruję! powtórzyła zdławionym głosem dziewczyna. Lecz tu i owdzie przyciszone śmiechy odzywać się zaczęły. Już i u ołtarza wiedziano, że będziepublika” i jakaś dziewczyna z dzieckiem ślubaresztowaćbędzie.

A trzecia na czele swoim miała xiędza Bonifata, który chciał kraj zbawić modlitwa i na ocalenie kraju podawał sposób jedyny, iść i ginąć nie broniąc się, jak męczennicy. Te więc trzy gromady zaczęły być między sobą niezgodne w duchu, i kłócić się poczęły o zasady.

Pan Wentzel osunął się na niego machinalnie. Julusiek wzruszył ramionami. Na fotelu? zaskrzeczał, podskakując na jednej nodze jak jaki obywatel?... niemożesz pan na krześle?... Osoby siedzące bliżej zaczęły się uśmiechać. Julusiek uczuł, że odnosi sukces i podniósł głowę z prawdziwym tryumfem. Pan Wentzel zacisnął usta i nie śmiał oczów oderwać od ziemi. Wniesiono herbatę.

Wiatr wył po ulicach, zrzucał czapki i płaszcze, podnosił suknie i zrywał szmaty zawsze tam, gdzie na ciele rana była, lub obrzydliwość jaka. I zdawało mi się, że październik ten nie będzie miał końca tak dawno zaczęły się niepogody że stanął bieg czasu i chwila ostatnia zastanie nas w tym samym październiku, tego samego dnia.

Około drugiej po południu wybuchł na przedmieściu pożar i rozszerzał się gwałtownie. Matka z Adelą zaczęły pakować pościel, futra i kosztowności. Nadeszła noc. Wicher wzmógł się na sile i gwałtowności, rozrósł się niepomiernie i objął cały przestwór.

Z zapadającą nocą zaczęły się opowiadania przy obozowych ogniskach, Słuchaczów nie było, wszyscy bowiem mówili; wszyscy dzielnie się spisali w bitwie, wszyscy mieli dowcip bo wszyscy byli szczęśliwi.

Ani cienia rozkoszy nie było w tem pożądaniu: nic, tylko nieprzeparta, maniacka chęć, aby ściskać, chwytać jakieś ciało, ślizgać się po niem ustami, stopić się z niem, i giąć i ginąć w nierozplecionych skrętach. Oczy zaczęły mi płonąć i piec powieki: żar mię owionął duszny, jaki czasem przed burzą spada z pochmurnego już nieba.

Nieszczęściem Telimena siedziała śród drożki; Mrówki znęcone blaskiem bieluchnéj pończoszki, Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać, Telimena musiała uciekać, otrząsać, Nakoniec na murawie siąść i owad łowić.

Wyjątek z dziennika, stanowiący ostatni rozdział opowiadania, doprowadził mnie do 18-go października, to jest do dnia, w którym te dziwne wypadki zaczęły się rozplątywać. Fakty następnych dni pozostały tak żywo w mojej pamięci, że mogę je opowiedzieć bez zaglądania do notatek.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają