United States or United States Virgin Islands ? Vote for the TOP Country of the Week !


Tak, to jedno zostało, szepnęła urywanym głosem; jeden Bóg! Weszli do salonu, a ja w tejże chwili, drugiemi drzwiami wpadłem do Leonci, zajętej jakąś robotą w sypialni. Musiałem być bardzo zmieniony na twarzy, bo Leoncia mimo swojej fluksyi i przygnębienia, zwróciła na mnie uwagę. Co ci jest, Janku? spytała, odwracając głowę od szycia; przestraszyłeś się czego, czy co?

Ale panna Felicya w tejże chwili przytłumiła łkanie. Ciszej, na Boga, szepnęła; pani marszałkowa gotowa posłyszeć. Leoncia potrząsła głową i ręką. Pani marszałkowa jest w sypialnym pokoju. Przy niej ksiądz prałat i pani podkomorzyna. Stąd nie słychać. A zresztą wszystko jedno. Wie o wszystkiem. I o tem, że jej syna nie dadzą pożegnać? I o tem. I jakże to stało się? Czy słyszałaś?

Podniósł panią, posadził, wody kazał podać i bardzo grzecznie powiedział, że nie zrobi nic, ale to nic zgoła. Ten zwierz w ludzkiej postaci, kat w białych rękawiczkach! I Pan Bóg patrzy na to! Panna Felicya przerwała jej znowu. Leonciu, nie bluźnij. Nie dodawaj grzechu do nieszczęścia. Wola Boża. Więc i widzieć się nie pozwolił? Leoncia wstrząsnęła głową. Nie mogę, mówi, mam rozkaz wyraźny.

Żaden odgłos ziemi nie zagłuszył w mej pamięci hymnu słyszanego w kijowskim kościele, w tym dniu pamiętnym, posępnym i ciemnym jak ten, który miał przyjść po nim. Wracając do domu, spotkaliśmy na schodach Leoncię. Panna Felicya rzuciła się do niej. I cóż, zawołała, czy pani przyjechała? Leoncia nie odpowiedziała nic.

Potem powiada słyszy pani tego łotra, tego szatana! widzenie z nim oddziałałoby zgubnie na zdrowie pani, a jemu odebrałoby spokój i rezygnacyę, tak potrzebną w jego położeniu. Uważa pani, panno Felicyo? On dba o zdrowie naszej pani, o spokój naszego Stasia... O Jezu, Jezu! Panna Felicya pochyliła głowę w milczeniu. Kto wie szepnęła może było w tem jednak trochę słuszności. Leoncia oburzyła się.

Chwyciła pannę Felicyę za ramiona i popchnęła do jadalni; potem w kącie, pod oknem, urywanym głosem zaczęła jej coś mówić. Słyszałem tylko wykrzykniki panny Felicyi: Jezu miłosierny! Jutro! I nawet widzieć się z nim nie dają! Nawet matce syna pożegnać! O, nieszczęście! O Boże, Boże! Wreszcie Leoncia skończyła. Wtedy obie kobiety wybuchły głośnym płaczem i rzuciły się sobie w objęcia.

Lubiłem go bardzo i cieszyłem się, ile razy przychodził, bo niedość, że miał zawsze dla mnie cukierki i jabłka po kieszeniach, ale i zapas dykteryjek, konceptów i figlów takich, jak nikt, i nietylko mnie umiał zabawić ale nawet Leoncia wiecznie nadąsana, rozchmurzała się, gdy przychodził, nawet panna Felicya przestawała gderać i mama, zamyślona zawsze i smutna, uśmiechała się na jego widok.

Słowo Dnia

fixe

Inni Szukają