United States or Gambia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Opowiadała je bardzo pięknie i była to dla mnie największa nagroda, gdy mi pozwalano jej słuchać; tym razem jednak nie słyszałem ani słowa. Czułem, że coś strasznego się stało, nie wiedziałem tylko co. Ale to wiedziałem, że chodziło o Stasia. Ubierałem się na drugi dzień sam jeden w pokoju, nie widząc żywej duszy od rana, kiedy mnie naraz uderzył turkot powozu, zatrzymującego się przed domem.

Pomyśl pani, że to dla niego, dla ratunku syna szepnęła księżna, obejmując i przyciskając do siebie moją matkę. Dla Stasia, dla naszego chłopca drogiego dodała panna Felicya, nachylając się do jej ręki. Drzwi się zamknęły. Przez chwilę słyszałem kroki na schodach, potem z ulicy doleciał trzask zamykających się drzwiczek i głuchy turkot karety po błotnistej ulicy. Potem zrobiło się cicho.

Gdybyś go nawet nie zobaczyła na ziemi, zobaczysz w niebie, gdzie na ciebie czekać będzie u Boga, rzekł ksiądz poważnie. Ona głową potrząsła. W niebie wiem, wiem, ufam w to, ale widzi ksiądz, to tak daleko... a żyć trzeba będzie i życie takie ciężkie, takie długie... A jak żyć bez Stasia? Ksiądz nie wie, nie rozumie mnie, ksiądz może mnie oskarża o brak wiary, o brak rezygnacyi.

Modliłem się więc i dlatego, że Stasia kochałem, i dlatego, że ostatecznie nic innego nie miałem do roboty. Nikt na mnie nie zwracał uwagi. Czasem która z pań czarno ubranych, jakich tyle wciąż przychodziło teraz do nas, przycisnęła mnie do piersi, kiwając głową i szepcąc: Biedny, biedny Janiu! Dlaczego jednak ja miałem być biedny, skoro chorym był mój brat tego nie byłem w stanie zrozumieć.

Chciałoby się powiedzieć: bądź wola Twoja, a nie mogę, nie mogę... A przecie trzeba rzekł ksiądz. Trzeba. Crześcijanką jesteś. Jestem, chcę być... chcę się poddać. Ale w tem jednem... O dziecko mi chodzi o Stasia mego! On także modli się w tej chwili. Ksiądz Osmólski jest przy nim, jak ja przy pani. Ale on pewnie się nie buntuje. On? Staś mój? O nie! On odważny.

Przed ołtarzem Matki Bożej po prawej stronie czarno było, tyle pań w żałobie klęczało obok siebie lub leżało krzyżem. Trzymając mnie za rękę, podeszła tam panna Felicya. Klęknij Janiu i módl się, módl się bardzo gorąco za biednego Stasia. Mówiąc to, upadła na kolana, a za chwilę z jękiem głuchym rozciągnęła ręce i położyła się krzyżem na zimnej i wilgotnej posadzce.

Żal ci go dla ojczyzny, dla Boga? To życie tak krótkie, czyste jeszcze i niewinne, mające się spalić w ogniu ofiary, chciałabyś widzieć zbrudzone nędzami życia, złamane zawodami i cierpieniem, kończące się bez chwały i pożytku? A może taki byłby los Stasia. A teraz... A teraz oni mi go zamęczą, zabiją! Bóg ofiar żąda na przebłaganie swego gniewu.

Będzie im panna Felicya jeszcze słuszność przyznawać zawołała. A jak Stasia naszego nie stanie, a naszej pani o Matko Najświętsza nie dadzą go choć raz jeszcze przed śmiercią zobaczyć, pożegnać, to co wtedy będzie? Czy nie będzie to do końca życia gryźć i szarpać, że jej tego nie pozwolili zrobić? Prawda szepnęła spuszczając głowę panna Felicya straszna prawda...

Żadnego nie ułaskawiono, nie ułaskawią i jego... Oni go już nie puszczą ze szponów swoich. Wypiją krew ciepłą z pod jego serca, jak kruki, i nie uśmiechną się już do mnie usta kochane, które w kołysce jeszcze śmiały się, ile razy schylałam do nich głowę, i zagasną oczy takie jasne, takie śliczne, moje, gwiazdy, oczy mego Stasia... i ja go już nie zobaczę nigdy, nigdy!..

Dla Stasia nie było już nadziei, nie było jej przynajmniej na ziemi... W tych cieniach, słabo rozświetlonych posępnymi błyskami gromnic, zrobiło mi się naraz okropnie. Wyobraziłem sobie, że te ciemne postacie, pochylone na podłodze, to szereg trupów, okrytych całunem i że babcia Justyna, ze swoją woskową i nieruchomą twarzą, to także trup, a modlitwa jej głośna, to jakiś straszny głos z za grobu.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają