United States or French Polynesia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Gdzie dom twój, gdzie rodzice? „Minęło lato, zżółkniały liście I dżdżysta nadchodzi pora; Zawsze mam czekać twojego przyjścia Na dzikich brzegach jeziora? „Zawszeż po kniejach, jak sarna płocha, Jak upiór błądzisz w noc ciemną? Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha Zostań się, o luba, ze mną!

Po obiedzie byłem z nim w kawiarni. W ogromnie ciężkich i zawiłych, jak zawsze, frazesach opowiadał mi z tajemniczą miną że mu się zdaje, jakoby Turski miał się do Zaleskiej, a i »ona na to, jak na lato«. Przestrzegał ich nawet żartobliwie słowami bajki: Ostrożnie dzieci, wy się źle bawicie, Dla was jest to igraszką, tu chodzi o życie. Pyszny materyał na wujaszka z tego Polińskiego!

Ukraińskie lato upalne dobiegało końca, zanikało, wypierane jesienią wczesną, w tym roku piękną bardzo przezroczą... Życie w Gowartowie płynęło cicho, a dnie mijały tutaj za dniami, wszystkie bez zmiany niemal bardzo do siebie podobne.

Babie lato snuło swą przędzę... Czepiało się na zagonach poruszonej świeżo czarnoziemnej gleby; łaskotało nozdrza siwych wołów, w trzy pary leniwie sunących u pługów, obmotywało się swawolnie wokoło ich przepysznie rozrosłych rogów i biegło dalej, unoszone wietrzykiem, by przytulić się do rozgorzałej w słońcu czerwienią i złotem ściany borów, do samotnych grusz polowych i zgarbionych strzech ukraińskich chatek, a zaglądając po drodze w ukołysane jesienną ciszą jary ginęło gdzieś w stepie dalekim, splatając tam ze sobą uściskiem trawy, bodjaki i polne kwiecie pracowicie przędząc wszędy ustawiczną nić swą białą.

Ha frajla! wie gehts? zaśmiał się rozbawiony żołnierz, błyskający w świetle latarni rzędem złotych guzików chodź panna z nami, wypijemy paar śnaps zum andenken! Olka ocknęła się z zadumy i porwała się z ziemi. Gut, Herr Leitnant! wyrzekła, rzędem białych zębów błyskając ja na to jak na lato! Fesches Mäderl...

Przez ciemne mieszkanie na pierwszym piętrze kamienicy w rynku przechodziło co dzień na wskroś całe wielkie lato: cisza drgających słojów powietrznych, kwadraty blasku śniące żarliwy swój sen na podłodze; melodia katarynki, dobyta z najgłębszej złotej żyły dnia; dwa, trzy takty refrenu, granego gdzieś na fortepianie, wciąż na nowo, mdlejące w słońcu na białych trotuarach, zagubione w ogniu dnia głębokiego.

Powagą zdziwi, a świeżością znęca: Zda się, że lato oglądasz przy wiośnie; Że kwiat młodego nie stracił rumieńca, A razem owoc wnet pełni dorośnie. Nietylko licem nikt jej nie mógł sprostać: Ona się jedna w dworze całym szczyci, Ze bohaterską Litawora postać Wzrostem wysmukłej dorówna kibici.

Słowo Dnia

opierać

Inni Szukają