Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 30 kwietnia 2025
Wychudłe ascetyczne twarze drewnianych świętych w gotyckich niszach nad stallami, duże czarne krucyfiksy z krwawiącą raną w boku Zbawiciela, tłuste anioły, uśmiechnięte nad cudacznymi gzemsami późniejszych ołtarzów, obrazy wyblakłe, szare od kurzu i starości wpadały mu w oczy, nie budząc żadnych wrażeń, i na chwilę nawet przykuć nie mogły jego uwagi.
Wpadłem! pomyślał Roman, i zdenerwowany, stuknął palcami w powietrzu. Drzwi zaś poza nim roztwierały się już spiesznie. Odwrócił się. Naprzeciwko niego szły dwie kobiety, zaróżowione, uśmiechnięte. Jedna z nich, starsza, brunetka, piękna jeszcze, dobrze zakonserwowana, druga, dziewczę młodziutkie, szesnastoletnie zaledwie może, hoże i świeże...
Zatrzymały zda się dłużej przy jednem oknie i pomknęły znowu obojętne w dal... A posągowo uśmiechnięte, wiecznie tak samo szerokie oblicze księżyca nie zmieniło wcale wyrazu. Bo cóż go zaiste, obchodzić mogło tych dwoje ludzi, którzy przybyli aż tutaj po ułudę rozkoszy? Cóż znaczyły dlań dwa serca, zrywające wspólnie kwiat miłości i zapomnienia?
Korytarz się skończył: są u wrót podwórza. Podwórze jest uśmiechnięte, jasne, wesołe. Słońce obryzgało światłem mur sąsiedniego domu i wapno bieli się tam i błyszczy, jakby srebrne. Niebo szafirowe, lśniące. Powietrze ciepłe, świeże, wonne. W powietrzu słychać jakieś szmery z miasta, z pól, z życia. Zatrzymują się wszyscy. On nie może jeszcze iść naprzód. Ksiądz szepce mu do ucha.
Słowo Dnia
Inni Szukają