United States or Sri Lanka ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jeszcze kilka par pończoch sztucznie pocerowanych wyrzuciła z kuferka żydówka, jakiś stanik ciemno granatowy przerobiony pod szyję, ze śladami huzarskich galonów na plecach i na piersiach, wreszcie waporyzator rozbity z pękniętą gumą i zerwaną siatką, obrazek Matki Boskiej oprawny w blaszane ramki, kłębuszek włóczki z zaczętą szydełkową rozetką, patelkę całą czarną i spaloną od ognia, wreszcie pustą, wytłuszczoną portmonetkę.

Zbudził Hrabiego szelest na plecach i skroni; Był to bernardyn kwestarz Robak, a miał w dłoni Podniesione do góry węzłowate sznurki: Ogórków chcesz Waść, krzyknął, oto masz ogórki.

Zobaczysz pan na własne oczy i przekonasz się, że na wiatr nie mówię. Na dachu ustawiony był olbrzymi teleskop. Frankland spojrzał przez niego i krzyknął z radości: Śpiesz się, doktorze, bo przejdzie na drugą stronę góry!... Istotnie ujrzałem malca, niosącego zawiniątko na plecach. Wspinał się pod górę powoli. Gdy doszedł do szczytu, ujrzałem wyraźnie jego drobną postać na tle nieba.

Nadobne grodu naszego mieszkanki lgnąć będą do pana, jak pszczółki do miodu! Słyszałem o pańskich sprawkach za studenckich czasów, za młodu! tu poklepał z lekka młodzieńca poufale po plecach słyszałem powtórzył nie będę więc wzajemnie nudził pana swoją osobą, opowiesz mi pan en règle, lecz szybko, co cię do mnie sprowadza, a posiedzenie to odbędziemy w dorożce. Podwiozę pana... Zgoda?

Na płaskim, wygrążonym kamieniu, który zapewne służył przedhistorycznemu człowiekowi za łoże, była kołdra, zawinięta w pled, na ziemi pozostał jeszcze popiół od zagaszonego ogniska, obok były rondelki i blaszana konewka z wodą, w drugim rogu dostrzegłem butelkę z ginem . Pośrodku był płaski kamień, w rodzaju stołu; leżało na nim zawiniątko to samo zapewne, które przez teleskop widziałem na plecach chłopaka.

Mrze garbus dosyć korzystnie: W pogodę i w babie lato. Garbaty żywot miał istnie, I śmierć ma istnie garbatą. Mrze w drodze, w mgieł upowiciu Jakby baśń trudną rozstrzygał, A nic nie robił w tem życiu, Jeno garb dźwigał i dźwigał. Tym garbem żebrał i tańczył, Tym garbem dumał i roił, Do snu na plecach go niańczył, Krwią własną karmił i poił.

Tymczasem koteczek przeczytałKuryera” i, ziewając, powstał z krzesła. Był to wielki, rosły mężczyzna, szeroki w plecach, szeroki w karku, szeroki w czole. Zdrowie, siła biły odurzającym zapachem z tych wspaniale rozwiniętych członków dobrze odżywianego człowieka, twarz mieniła się niemal różową cerą.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają