United States or Saudi Arabia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Najbardziej było mi męczącem, że dwie pęknięte moje połowy jakby się całkiem rozdzieliły i stały się sobie i obce i wrogie. Wszystko co robiłem, wydawało mi się, jakby robionem przez kogoś innego. Krytykowałem wszystkie czyny swoje, i widziałem, że były bezmyślne i podłe. Z ironią mówiłem do siebie: patrz, to ty zrobiłeś. I ten ironiczny śmiech powtarzał się wciąż, na każdym kroku.

Czarne oczy wbiły się we mnie z natężeniem najwyższej rozpaczy czy bólu. Te oczy patrzyły na mnie i nie patrzyły, widziały mnie i nie widziały wcale. Były to pękające gałki, wytężone najwyższym uniesieniem bólu albo dziką rozkoszą natchnienia.

Podobieństwo to wychodziło poza zwykłą metaforę, gdyż chwilami, wędrując po tej części miasta, miało się w istocie wrażenie, że wertuje się w jakimś prospekcie, w nudnych rubrykach komercjalnych ogłoszeń, wśród których zagnieździły się pasożytniczo podejrzane anonse, drażliwe notatki, wątpliwe ilustracje; i wędrówki te były równie jałowe i bez rezultatu jak ekscytacje fantazji, pędzonej przez szpalty i kolumny pornograficznych druków.

Czwałująca czereda zleciała na błonia, Gdy Hrabia ujrzał zamek i zatrzymał konia. Pierwszy raz widział zamek z rana, i niewierzył Że to były też same mury, tak odświeżył I upięknił poranek zarysy budowy; Zadziwił się Pan Hrabia na widok tak nowy.

Te prawdziwie szlachetne handle, w późną noc otwarte, były zawsze przedmiotem moich gorących marzeń. Słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały głębokim zapachem farb, laku, kadzidła, aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów.

Na to Stanisław: »Mądrze wy mówicie, Ale nie znacie, co to stracić dziecię; Dlaczego ojciec w troskach życie trawi, Czem się wiek długi utroska, ubawi, Z czem żyć nawyknie i pracować w domu, To weźmie przybysz, nieznany nikomu; Weźmie dobytek, krwawo dochowany, Gołe i głuche zostawuje ściany, Gdzie zapomnieni, samotne łzy sączą, Gdy córkę z obcym obowiązki łączą; Przeto już z dawna były myśli moje, Bym ich przy sobie połączył oboje, Ażeby matka kiedyś, po mej stracie, Teścinej w obcej nie służyła chacie; Lecz myśli niczem, gdy Bóg nie dozwoli; Przeto Wiesławie, zostawiam twej woli: Uprośże Jana, wezwij jego rady; Może sam z tobą uda się na zwiady.

Podróżny długo w oknie stał patrząc, dumając, Wonnemi powiewami kwiatów oddychając, Oblicze na krzaki fijołkowe skłonił, Oczyma ciekawemi po drożynach gonił, I znowu je na drobnych śladach zatrzymywał, Myślał o nich i czyje były odgadywał.

Lecz choćby oczy jej były na niebie, A owe gwiazdy w oprawie jej oczu: Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy, Wśród eterycznej zabłysły przezroczy, Jak lotny goniec niebios rozwartemu Od podziwienia oku śmiertelników, Które się wlepia w niego, aby patrzeć, Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa I po powietrznej żegluje przestrzeni. *Julia.* Romeo! czemuż ty jesteś Romeo!

Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z pierzastymi kitami kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i marchwi; pomarszczone i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw, pachnące miętą; łykowate, błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające kiśćmi grubej, czerwonej kaszy.

A jednak, mówiąc to, kłamał. Po śniadaniu, spotkałem mrs. Barrymore w sieni. Słońce padało na jej twarz chłodną, płaską i brzydką. Duże, wyraziste oczy były zaczerwienione; spojrzała na mnie z pod zapuchłych powiek. A więc to ona płakała wśród nocy; mąż wiedział o tem napewno. Jednak zaprzeczył nam. Jaki miał w tem cel? Dlaczego ona płakała?

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają