Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !

Zaktualizowano: 3 lipca 2025


Po chwili wahająco ciągnął dalej: Wobec tego samotność dla pana Gowartowskiego jest wprost zabójczą, koniecznie potrzebuje on nieustającego towarzystwa, jednem słowem potrzebuje obok siebie przyjaciela. Krasnostawski ponownie zatrzymał się na sekundę.

Wpadł do mieszkania właścicielki, i prawie bez tchu zatrzymał się w progu saloniku. Z pod siedemnastegosiepowiesiła! zawołał, łapiąc z wysiłkiem powietrze. Właścicielka, tłusta, żółta, cała rozlana w swej włóczkowej halce, która wydymała się jej na brzuchu i biodrach a zapadała pod kolanami, otworzyła szeroko oczy. Co to za paskudne gadanie!

Po chwili, oparty o pień drzewa, zatrzymał go jeszcze, względnie do otaczających maleńki bardzo posążek, zatytułowany "Amor, jako Hercules", następnie inny: "Walczący Gladjator", a w końcu, cudna w swej prostocie, postać muzy poezyi lirycznej: "Polymnie..." Była to rzeźba wziętej z profilu kobiety, opartej, w zadumie, bokiem o kolumnę, w zwojach fałdzistej draperyi.

Baskerville przyglądał mu się ze wzruszeniem, jako pobojowisku, na którem rozegrywały się tragiczne losy jego rodziny. W jego brwiach ściągniętych, w zarysie ust znać było niezłomną wolę i energię. Pociąg zatrzymał się przy małej stacyjce. Wysiedliśmy z wagonu. Po drugiej stronie dworca czekał nas amerykan, zaprzężony w dwa rosłe konie.

W spokojniejszych i cichszych niż zwykle rozmowach; Bo Assessor i Rejent, oba mówcy wielcy, Pierwsi znawcy myślistwa i najlepsi strzelcy, Siedzieli przeciw sobie mrukliwi i gniewni; Oba dobrze poszczuli, oba byli pewni Zwycięstwa swoich chartów, gdy pośród równiny Znalazł się zagon chłopskiej, niezżętéj jarzyny; Tam wpadł zając: już Kosy, już go Sokół imał, Gdy Sędzia dojeżdżaczy na miedzy zatrzymał; Musieli być posłuszni, chociaż w wielkim gniewie; Psy powróciły same: i nikt pewnie niewié, Czy źwierz uszedł, czy wzięty; nikt zgadnąć niezdoła, Czy wpadł w paszczę Kusego, czyli też Sokoła, Czyli obódwu razem: różnie sądzą strony, I spór na dalsze czasy trwał nierostrzygniony.

Tak więc w jednej z sal zatrzymał się dłużej śliczną główką szkoły francuskiej, "Greuz'a", złotawąblond, z oczyma, wzniesionemi smutnie, w zamyśleniu błądzącemi gdzieś daleko, może w ideałów niepochwytnych krainie, z wyrazem twarzy, tchnącym melancholią i rozmarzeniem...

Roman zatrzymał się i zapytał jeszcze, chcąc konsekwentnie doprowadzić do końca zmyślony swój interes i misyę: Wszak fabryki owe wymienione w liście pana Hugona... Tak jest, tak jest... w istocie... potwierdził Orlęcki i zająknął się znowu.

Spostrzegłszy nas, zatrzymał się, ale po chwili szedł dalej. Kogo ja widzę! rzekł. Jeśli mnie oczy nie mylą, doktor Watson. Nie spodziewałem się spotkać pana tutaj... Co to takiego?... Ktoś został ranny... Nie, to niepodobna... Nasz przyjaciel, sir Henryk!... Podbiegł i nachylił się nad zwłokami. Słyszałem jego oddech przyśpieszony, cygaro z rąk mu wypadło. Kto to? Kto to taki? szeptał.

Słowo Dnia

obrazami

Inni Szukają