United States or Indonesia ? Vote for the TOP Country of the Week !


Dla bardzo prostej przyczyny, że mam tego psa przed oczyma; stoi za temi drzwiami, a jego właściciel w tej chwili właśnie do nich dzwoni. Proszę cię, Watson, nie wychodź z pokoju. Jest pańskim kolegą, i pańska obecność może mi być przydatną. Nadchodzi ważna chwila. Zbliżają się kroki, które mogą stanowić o przeznaczeniu złem czy dobrem niewiadomo.

Z oczyma, wywróconemi po białka źrenic, postawionemi w słup, nieprzytomny, z ustami otworzonemi, zżółkły, zzieleniały straszny, jęczał starzec, łapał powietrze, stękał żałośnie charczał złowrogo...

To ziewanie chwytało go tak konwulsyjnie, jak gdyby chciało go odwrócić na nice. Tak wyrzucał z siebie ten piasek, te ciężary nie strawione restancje dnia wczorajszego. Ulżywszy sobie w ten sposób, i swobodniejszy, wciągał do notesu wydatki, kalkulował, obliczał i marzył. Potem leżał długo nieruchomy, z szklanymi oczyma, które były koloru wody, wypukłe i wilgotne.

Chmura jakoby duchów ciemnych zatrzymała się nad jamą śmiejąc się głośno, a ciemne twarze pokazały się przez rozszczepione lodu sklepienie i krzyczały: naszą jest! Lecz róża owa cudowna dostawszy skrzydeł gołębich, podleciała w górę, i spójrzała na nie oczyma niewinnego Aniołka.

Ten miękki do efeminacji i zepsuty młodzieniec, pełen zrozumienia dla najintymniejszych poruszeń klienta, przesuwa teraz przed jego oczyma osobliwe marki ochronne, całą bibliotekę znaków ochronnych, gabinet kolekcjonerski wyrafinowanego zbieracza.

Tak samo jak wieczorem, nieruchoma w swoim fotelu, z twarzą wyschłą jak pergamin i z rozwartemi szeroko oczyma bez blasku i życia, babcia Justyna siedziała przy samym ołtarzu, podobniejsza do woskowej figury, niż do żyjącej istoty.

Tymczasem rozsiana dokoła cisza, tchnąca spokojem, momentalnie ukajać poczyna Romana. Z chaosu, dotychczas panującego mu w mózgu, jedna po drugiej wyłaniają się doniesione mu fakta, ustawiają rzędem w symetryczną całość i niby ogniwa, logiką, rozumu spojone, wiążą się ze sobą, grupują... I kara życia, nieubłagana, zimna, choć moralna tylko, staje Dzierżymirskiemu teraz przed oczyma wyraźnie...

Przed oczyma migały mu wizerunki, podpisy na banknotach, złote imperyały zimnym dotykiem głaskały jego dłoń... Wyrwawszy rękę wreszcie z pieszczotliwego uścisku złota, mężczyzna pochwycił nagle pliki storublówek i liczyć począł.

To pracowity, znojny kończył się gdzieś tam, po polach i siołach pogodny dzień jesieni; to, śpiewając chórem smętną ukraińską dumkę wracały po pracy dziewczęta i mołodycye, z buraczanych łanów, gromadą... Nagle Krasnostawski, z przymkniętymi oczyma w fotelu swym zagłębiony, ocknął się, drgnąwszy na całem ciele nerwowo. Spojrzał na chorego...

W ślad zatem wypadł na miasto, a mijając ulice jednocześnie pogrążał się w myślach. Wywołana wspomnieniem apartamentów marszałkowej, stanęła mu nagle przed oczyma powabna sylwetka Oli, zamajaczyło jej głębokie i zalotne spojrzenie, którem, jak wielu innych zresztą, witała i jego, gdy przypadek łączył ich kiedy na chwilę.

Słowo Dnia

spoglądający

Inni Szukają