United States or Jamaica ? Vote for the TOP Country of the Week !


Przyniosłámći ręku wdźięczną dźiéwkę twoię, Abyś mógł oglądáć ieszcze, á swoię Serdeczną żáłość uiął: która ták uymuie Sił twoich, y ták zdrowié nieznácznie twé psuie: Jáko ogiéń suchy knot obraca w pérzyny, Dármo nie upuszczáiąc namnieyszéy godźiny. Czyli nas iuż umárłé maćie stráconé?

To dobrze, macie za owoce i fatygę! pośpiesznie odparł Dzierżymirski i wręczył przekupniowi dwa franki, w srebrze. Merci, monsieur! akcentując przeciągle ostatnią sylabę u wyrazu: pan, odparł zadowolony Szwajcar, skłonił się, bez uniżoności jednak, i odszedł. Dzierżymirski wstał i skierował się ku innej, odleglejszej, skrytej cieniem drzew, a pustej również ławce.

I wręczając następnie dziadowi szóstaka, rzekła: Macie, dziadku, za Stanisława!.. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci! zaintonował żebrak uroczyście. Śmiech rozległ się w alei; koncept podobał się figlarnej trójce, a kilka babek i dziadów, znajdujących się w pobliżu, skorzystało na tem, bo obdzielono ich groszakami na tąż samą intencyę.

Pan Ksawery siedzi od rana w biurze telegraficznem może przyniesie lada chwila wiadomość... Mamie wzrok rozjaśnił się. Więc macie jeszcze nadzieję? zawołała więc jeszcze jest ratunek? Bóg wielki, rzekł ksiądz do ostatniej chwili ufać i spodziewać się trzeba. Mamie głowa opadła znów na piersi. Nie, odparła ponuro daremno. Serce mi mówi, że daremno.

Mój pan tak dobry, jak i wasz. *Abraham.* Nie lepszy. *Samson.* Niech i tak będzie. Powiedz: lepszy. Oto nadchodzi jeden z krewnych mego pana. *Samson.* Nieinaczej; powiedz: lepszy. *Abraham.* Kłamiesz. *Samson.* Dobądźcie mieczów, jeśli macie serca. Grzegorzu, pamiętaj o swoim pchnięciu. *Benwolio.* Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew! Sami nie wiecie, co robicie.

Laura błysnęła w oknie, ukląkłem na ganku; Ona muskając sploty swych złotych warkoczy, Czemu, rzekła, tak rano smutne macie oczy, I miesiąc i fijołek i ty mój kochanku?" W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem; Wraca xiężyc, twarz jego pełna i rumiana, Fijołek podniósł listki otrzeźwione mrokiem.

Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie, O hańbo! wyście przeszły, a źródło zostało. Rozchodzą się z dżamidów pobożni mieszkańce, Odgłos izanu w cichym gubi się wieczorze, Zawstydziło się licem rubinowym zorze, Srébrny król nocy dąży spocząć przy kochance.