Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 25 października 2025
Bawiąc przelotnie w murach miasta, którego każdy zaułek znał na pamięć, a mijających go mieszkańców, szczególniej kobiety, jednym rzutem oka nieomylnie segregował, jak znawca, zapragnął nagle Krasnostawski napić się koniecznie z musującego uciech miłosnych kielicha. I mimo woli młody człowiek począł uważniej przyglądać się kobietom.
I z umurzaną dziatwą chłopską już do woli Napieściłaś się! Zosiu! patrząc serce boli; Opaliłaś okropnie płeć, czysta cyganka, A chodzisz i ruszasz się, juk parafianka. Już ja temu wszystkiemu na przyszłość zaradzę, Od dziś zacznę, dziś ciebie na świat wyprowadzę, Do salonu, do gości, gości mamy siła, Patrzajżeż ażebyś mnie wstydu nie zrobiła.
Gdy jednak wzrok zniżał ponownie, to w zetknięciu się z obliczem młodej kobiety, pogrążonem w cichem uśpieniu oczy smutkiem zamglone łagodniały mu prawie natychmiast, a choć pomimo woli i bezustannie myśl rozpamiętywać się coś zdawała z ust momentalnie znikało zagięcie cierpienia i powoli przeistaczało się w uśmiech, oraz zapatrzenie się w ukochane rysy.
Niewiele jednak z nich szło samych, większość miała już przy sobie czulących się towarzyszy, szepczących im z uśmiechem słodkie słówka. Pod wpływem ostatniej uwagi pana Emila, Krasnostawski mimo woli przejrzał się uważniej w witrynie jednego z okazalszych magazynów, a zadowolony z przeglądu własnej osoby, spojrzał wesoło przed siebie.
Nastąpiły w ślad za tem ponowne podziękowania, wykrzykniki... Odprowadzony aż do drzwi, żegnany serdecznie i czule, Dzierżymirski wydostał się nareszcie na schody, a potem na ulicę, sam pomimo woli wzruszony, z głową pełną najsprzeczniejszych myśli. Gdy po niejakimś czasie, wracając z wolna do rzeczywistości, podniósł głowę, spostrzegł w pewnem oddaleniu przed sobą złoconą kopułę tumu Inwalidów.
Jadalnia mimo jego woli przyjemne na nim sprawiła wrażenie: uderzyły go mile jasne tapety, których barwę podnosiło łagodne światło słoneczne, przecedzone przez gęste story, uderzył go zapach róż z bukietu, stojącego na kredensie.
Otwierając własne szuflady, miał uczucie złodzieja i chodził mimo woli na palcach, bojąc się obudzić hałaśliwe i nadmierne echo, czekające drażliwie na najlżejszą przyczynę, by wybuchnąć.
Przepraszał jednak i uznawał, że byłoby szaleństwem chcieć zatrzymać przy sobie kobietę tak piękną, jak jego siostra. Jeżeli ma go opuścić, to on, Stapleton, woli, żeby poślubiła sąsiada, mieszkającego tak blizko, niż kogokolwiek innego. Ale musi oswoić się z tą myślą.
Słowo Dnia
Inni Szukają