United States or Nepal ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jednocześnie dwaj mężczyźni wychodzą szybko, oddalony bowiem przed chwilą jeszcze turkot pojazdu wstrząsa już oto murami domu i powóz snać zajeżdża śpiesznie na dziedziniec. Odgłos dzwonków donośnie przerywa martwą ciszę... Powóz staje. A następnie, tu, popod stopy umarłego człowieka niewyraźne jakieś zgłuszone dochodzą głosy i szmery...

Korytarz się skończył: u wrót podwórza. Podwórze jest uśmiechnięte, jasne, wesołe. Słońce obryzgało światłem mur sąsiedniego domu i wapno bieli się tam i błyszczy, jakby srebrne. Niebo szafirowe, lśniące. Powietrze ciepłe, świeże, wonne. W powietrzu słychać jakieś szmery z miasta, z pól, z życia. Zatrzymują się wszyscy. On nie może jeszcze iść naprzód. Ksiądz szepce mu do ucha.

Szmery prowadzonych rozmów łączyły się w akord wspólny z grającą smętnie i cicho orkiestrą, wzrok zaś wypoczywających gości pieścił widok cudny i wspaniały na miasto, tulące się zacisznie do brzegów jeziora, zapatrzone w jego ciemnoszafirowe głębie, w których lustrzanej toni milcząco przyglądały się również zadumane wierzchołki gór.

I znów patrzyłem, jak schylają się karki parobków, ręce wyrzucają zielone kule kapusty, jak wozy przesuwają się zwolna i łowiłem w tej ciszy jakieś szmery, brzęki, czasem zwrotkę dalekiej piosnki lub przekleństwo. Patrzyłem, słuchałem i żar odchodził odemnie. Spokój. I chciałem tu zostać, zdala od widm, które za mną biegły i czekać ranka. Viens, chéri.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają