United States or Guyana ? Vote for the TOP Country of the Week !
Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwało i szumiało, Próżne miejsce na tę duszę, wonne miejsce na to ciało. Gdzież me piersi, Czerwcami gorące? Czemuż niema ust moich na łące? Rwać mi kwiaty rękami obiema! Czemuż rąk mych tam na kwiatach niema?
Wyślij pierwej z nowiną co najlichsze ziele, Potem sama się przybliż z kwiatami na czele, Pędząc przed się wonne kwiaty, Wnijdź do wnętrza mojej chaty, Bo chcę tobie sam na sam opowiedzieć wiele. Weszłabym do twej chaty, gdy mgły się postronią, Lecz nie wiem, czy się zmieszczę wraz z rosą i błonią. Pierwej z niebem posąsiaduj, Wszystkie cuda poodgaduj, Nim napełnisz tę chatę miłością i wonią!
Korytarz się skończył: są u wrót podwórza. Podwórze jest uśmiechnięte, jasne, wesołe. Słońce obryzgało światłem mur sąsiedniego domu i wapno bieli się tam i błyszczy, jakby srebrne. Niebo szafirowe, lśniące. Powietrze ciepłe, świeże, wonne. W powietrzu słychać jakieś szmery z miasta, z pól, z życia. Zatrzymują się wszyscy. On nie może jeszcze iść naprzód. Ksiądz szepce mu do ucha.
Powietrze, już blizkością wiosny wonne, swobodniej przenikało mu do piersi: po raz pierwszy od dni tylu zmysłowa rozkosz życia, rozkosz wiatru i światła budziła się w nim z uśpienia.