Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 19 września 2025
Szedł on, pogwizdując z cicha, z rękami w kieszeniach, zamyślony, a po wyminięciu kilku przechodniów, skręciwszy w uliczkę wązką i głuchą, znalazł się na niej sam zupełnie. Po chwili jednak z poza węgła staroświeckiego domu, tworzącego róg tej ulicy, wysunęła się pewna postać i poczęła iść w ślad za nim.
Nie mogłem iść do domu; niewysłowiony lęk, obawa samotności, obawa spokoju i martwoty gryzła mię nieustannym, prawie fizycznym bólem. Ale o pierwszej zamknięto kawiarnię i musiałem wyjść. Poszedłem wprost przed siebie i zacząłem błądzić. Bez celu, pierwszą lepszą ulicą, która się nawinęła, przez bulwary, przez place, przez zaułki.
*Kapulet.* Precz, wszetecznico! dziewko nieposłuszna! Ja ci powiadam: gotuj się w ten czwartek Iść do kościoła, lub nigdy, przenigdy Na oczy mi się więcej nie pokazuj. Nic nie mów, ani piśnij, ani trunij: Palce mię świerzbią. Myśleliśmy, żono, Że nas za skąpo Bóg pobłogosławił, Dając nam jedno dziecko; teraz widzę, Że i to jedno jest jednem za wiele, I że w niej mamy bicz Boży. Precz, plucho!
Janek drogę tę od lat trzydziestu zna. Zmienił ją tylko od chwili ożenienia. Trzeba bowiem było ze dworu do karczmy właśnie koło chaty iść, chaty, którą mu jaśnie pani dała, kiedy Warkę z garderoby wziął i z „werczem” do dworu przyszedł.
Korytarz się skończył: są u wrót podwórza. Podwórze jest uśmiechnięte, jasne, wesołe. Słońce obryzgało światłem mur sąsiedniego domu i wapno bieli się tam i błyszczy, jakby srebrne. Niebo szafirowe, lśniące. Powietrze ciepłe, świeże, wonne. W powietrzu słychać jakieś szmery z miasta, z pól, z życia. Zatrzymują się wszyscy. On nie może jeszcze iść naprzód. Ksiądz szepce mu do ucha.
No, to proszę iść odpocząć, ja zostanę i dam znać, gdy zajdzie tego potrzeba stanowczo odezwał się Krasnostawski. Po opieraniu się dłuższem, staruszka, znużona i senna wysunęła się z pokoju, Krasnostawski zaś, podszedłszy do fotelu, stojącego przy łóżku, usiadł ciężko.
Słowo Dnia
Inni Szukają