Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 30 września 2025
Seweryn przestąpił próg i stanął koło ściany, opierając się o nią plecami. Przed nim, na sosnowym dość dużym stole, okrytym ceratą, stały talerze z grubego fajansu o żółtawych, gliniastych cieniach, grube szklanki zieleniły się w odstępach, serwetki starannie wyprostowane i pozwijane, wsunięte były w czarne, blaszane kółka.
Przed udaniem się na spoczynek, podniosłem roletę i wyjrzałem przez okno. Widok był na trawnik przed portykiem. Pośrodku stały dwa dęby, miotane wiatrem, Księżyc, w ostatniej kwadrze, przeświecał blado przez chmury. Zdala widniały nagie skały, a po za niemi trzęsawisko. Spuściłem roletę, nie chcąc patrzeć dłużej na ten ponury krajobraz.
Zrudziałą ziemię pokrywał dziurawy, przetarty, za krótki obrus śniegu. Na wiele dachów nie starczyło go i stały czarne lub rdzawe, gontowe strzechy i arki kryjące w sobie zakopcone przestrzenie strychów czarne, zwęglone katedry, najeżone żebrami krokwi, płatwi i bantów ciemne płuca wichrów zimowych.
Stąpał jako słup prosto, niemy i surowy, Niezdjąwszy czapki, nawet nieschyliwszy głowy; W ręku trzymał błyszczący klucz jakby puginał, Odemknął szafę i w niéj coś kręcić zaczynał. Stały w dwóch kątach sieni, wsparte o filary, Dwa kurantowe w szafach zamknięte zegary.
I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem, Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem. Choć nie miał co otwierać; bo zamku podwoje Stały otworem; przecież wynalazł drzwi dwoje.
Słowo Dnia
Inni Szukają