United States or Somalia ? Vote for the TOP Country of the Week !
I wzięli się za ręce i poszli niezwłocznie, Wadząc nogą o nogę śmiesznie i poskocznie. I szli godzin wieczystych niewiadomo ile, Gdzież bo owe zegary, co wybrzmią te chwile? Mijały dnie i noce, którym mijać chce się, I mijało bezpole, bezkrzewie, bezlesie. I nastała wichura i ciemność bez końca I straszna nieobecność wszelakiego słońca.
Nie odrazu jej usłuchał. Oderwał się wreszcie. Wzięli się za ręce i, nie mówiąc do siebie nic, poszli. Szli miedzą. Złotozielony owies ścielił się im do stóp; chabry błękitne, białe rumianki, kąkole krwiste wychylały się ku nim. Nieopodal, na wzgórzu jasnoniebieski łan lnu kołysał się lekko, jakby rzucony na trawę szmat nieba i jeszcze drżący.
Wzrok od łoża odwrócił, wtył wyloty zarzucił I zawołał kozaka Nauma. „Hej, kozaku, ty chamie! czemu w sadzie przy bramie Niema nocą ni psa, ni pachołka?... Weź mi torbę borsuczą i janczarkę hajduczą, I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka.” Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli, Kędy szpaler altanę obrasta. Na darniowem siedzeniu coś bieleje się w cieniu: To siedziała w bieliźnie niewiasta.