Vietnam or Thailand ? Vote for the TOP Country of the Week !
Zaktualizowano: 13 maja 2025
Spod wełnianego jak białe karakuły śniegu wychylały się anemony drżące, z iskrą światła księżycowego w delikatnym kielichu. Las cały zdawał się iluminować tysiącznymi światłami, gwiazdami, które rzęsiście ronił grudniowy firmament. Powietrze dyszało jakąś tajną wiosną, niewypowiedzianą czystością śniegu i fiołków. Wjechaliśmy w teren pagórkowaty.
Tymczasem jest cisza, cisza... Minęła już północ, a nie nadchodzi ani sen, ani znużenie, nic, prócz ciszy. Na niebie mojem chmury, Lecz z nich nie strzelą gromy, zwiastuny złotych burz. Ogrody moje kwitną, Lecz niema fiołków w nich, lilij białych, ani róż. Ponure moje oczy, Lecz suchej ich źrenicy nie zwilży srebrna łza. Zmęczone moje dłonie, Lecz ręka, co omdlewa, nie rwała paszczy lwa.
Przyszłaś sama z jakąś ciotką, jakgdybyś panną była. Miałaś na sobie taką bladą, bladoróżową suknię jak najranniejszy świt i fiołki we włosach. I tyle woni fiołków w koło ciebie. Czem ja byłam? Ot dzieckiem, które chodziło z balu na bal, śmiało się, tańcowało, i prawie nie wiedziało, że jest nikomu niepotrzebne, że nic nie kocha.
Słowo Dnia
Inni Szukają