United States or Belize ? Vote for the TOP Country of the Week !
Spragniony z nim spotkania, chcę go zmódz do zlotu Przez odległość, co dzieli nas wśród burz łoskotu I z żądzy mojej drwi, Do zlotu, co tem śmielszy, im począł się górniej, Do zlotu nie bez grozy, jak śmiertelny turniej, Nie bez przelewu krwi! Doskoczony mą strzałą, skrzydlaków zwyczajem Spada młyńcem wraz z jakimś niebiosów rozstajem, Bezmiaru pełen łup!
Rozedrgana zielonym, pełnym rosy płaczem, Przerażona niebiosów ułudnem pobliżem Kona z męki i tęskni niewiadomo za czem, I cierpi, że nie może na ziemię paść krzyżem. I nie wie, do jakiego snu ma się ułożyć, I szuka, węsząc bólem, parowu lub jaru, Aby go dopasować do swego bezmiaru I zamieszkać na chwilę i w ciszę się wdrożyć.
Potem, lutnie nastroiwszy Do żalnego w śmierć okrzyku, By okazać ból żarliwszy, Stanęli w chóralnym szyku Według głosów, według losów Przeznaczonych od niebiosów, I chóralnie zaśpiewali Pieśni o wszelkiej oddali, O kalinie, która latem Zbłąkała się po za światem, O pośmiertnym w różach znoju I o wiecznym niepokoju, I śpiewali pieśni smutne, I miłosne i okrutne, Księżycowe i słoneczne, I wesołe i taneczne, Żeby miała śmierć słodką.
Słowo Dnia