United States or Uganda ? Vote for the TOP Country of the Week !


Siwe oczy marszałkowej na chwilę zabłysły rozumnie, i odparła lekko, w tym samym tonie: Ho-ho, co za porównania, jaka poezya nagle objawiła się w panu! pochwaliła ironicznie i dodała: Ja nie wiem, doprawdy, czy potrafię, skromna, wznieść się na takie wyżyny... Lecz i mnie również, dziwnym zbiegiem okoliczności, aforyzm świta w myśli: I po chwili pani Melanja wygłosiła z przyciskiem: Podejrzliwość to wcielenie satanizmu!.. Oczernić, zbrukać potrafi najczystsze, śnieżne jagnię, tem gorsze zaś ono, że uwierzą mu ludzie, goniący, z rozkoszą, za obmową, choćby nią był i fałsz wierutny!..

Donosiłem ci już, że, sądząc ze słów pocztmistrza, doszedłem do przekonania, ta próba niczego nie dowiodła. Mówiłem o tem sir Henrykowi, a on, ze zwykłą sobie szczerością, wezwał Barrymora i zapytał go, czy dostał telegram. Barrymore odpowiedział twierdząco. Czy chłopiec oddał ci go do rąk? pytał sir Henryk. Barrymore spojrzał ze zdziwieniem.

*Merkucio.* Nie jestże to lepiej, niż jęczeć z miłości? Teraz to co innego; teraz mi jesteś towarzyskim, jesteś Romeem, jesteś tem, czem jesteś; miłość zaś jest podobna do owego gapia, co się szwenda, wywiesiwszy język, szukając dziury, gdzieby mógł palec wścibić. *Romeo.* Stój! Stój! *Merkucio.* Chcesz, aby się mój dowcip zastanowił w samym środku weny?

Poza tem, przed godziną pełen werwy i animuszu, teraz czuł się zmęczonym i spać mu się po prostu chciało, rój myśli zaś, poruszonych niedawno, bezustannie mącił mu się w głowie.

Tyle było bezwiednego komizmu w stukaniu tem i w poirytowanym głosie, zaspanym jeszcze, że Dzierżymirscy roześmieli się wspólnie i szczerze.

Dlaczego? Bo!... bo!... mieliśmy gości!... odparł, udając nonszalancyę i oglądając sobie paznogcie. Znać było że blaguje, lecz ona nie poznała się na tem. Kto był? nalegała już trochę udobruchana kobiety? O, zaledwie kilka! kuzynka Eszerghazy z córką wiesz... ta hrabina! Ona potwierdziła śpiesznie. Tak! tak! mówiłeś mi już o niej, a z mężczyzn? Zwykli goście czwartkowi. Więc to jour fixe?

I jednocześnie reakcya nagła wstąpiła weń. Jakiś przypływ jakby dobroci zalał mu duszę, serce; zarazem zaś pomyślał: Nazwano mnie "najszlachetniejszym", ha-ha-ha!.. Ironii może w tem wiele, ale... jednak... dlaczegóżbym i ja czasami nie miał być szlachetnym?

Tak się boi, tak drży, że nawet nie wie o tem; nie została mu taka cząstka świadomości, któraby na ten strach spojrzeć mogła. Czego się boi, nie wyobraża sobie. Będzie coś, coś musi być. To coś już jest. Minęło pół godziny. Wchodzą znów ci sami, te same tłumy. »Czas iść« mówi dozorca. Znów wstał bezwiednie. Kolana ma tak miękkie, że gną się pod nim.

Wołają Policmajstra, każą spisać śledztwo: Ja rzecze Kozodusin wydaję świadectwo, Że to łani; on plecie że to pies domowy: Rozsądź nas kto zna lepiéj zwierzynę i łowy. Policmajster powinność służby swéj rozumiał, Bardzo się nad zuchwalstwem czynownika zdumiał, I odwiódłszy na stronę po bratersku radził, By przyznał się do winy i tém grzech swój zgładził.

Wreszcie czas upatrzywszy ku niemu podbiega: Czy zdrów? dla czego smutny? pyta się, nalega Napomyka o Zosi, zaczyna z nim żarty; Tadeusz nieruchomy, na łokciu oparty, Nic nie gadając marszczył brwi i usta krzywił: Tém bardziéj Telimenę pomieszał i ździwił.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają