United States or Western Sahara ? Vote for the TOP Country of the Week !


Roman obejrzał się; w wagonie, dziwnym zbiegiem okoliczności, znajdował się zupełnie sam. Wygodnie wyciągnął nogi, rozparł się i patrzył w dół.

Uśmiechnięty, radosny, poprawił się Orlęcki na krześle, i sięgnąwszy po cygara, zapalił jedno, w roztargnieniu częstując niemi Romana. Dziękuję, palę jeszcze uśmiechnął się niedostrzegalnie Roman, i spojrzał z pod oka na gospodarza. Rôti

Sorti et ne reviendra qu'a dix heures du soir posłyszał zwięzłą odpowiedź. Zawiedziony Roman skrzywił się, z niechęcią i zagadnął: A jutro o której godzinie zastać go będzie można? O, jutro zgoła co innego. W Niedzielę pan przyjmuje od drugiej do obiadu poinformowała przybysza młoda Francuzka.

Nie, matko! szepce Roman nie, matko! zrozum mnie, nie gań!.. Ja tam, do nich wrócić nie mogę, to przechodzi siły moje!.. Wszak ja jego, kochanka Oli tłumaczy się dalej Dzierżymirski jego, mego wroga, zabić powinienem! A jakże ja to uczynię?

Dziś mam pięć sesyj... ciągnął dalej w tym samym tonie, tam uczynił głową niewyraźny ruch ku drzwiom, czeka masa interesantów... Wszystkie godziny dnia policzone... Wobec tego zatrzymał się znowu Roman nie wiem doprawdy mówił zwolna czy przyjąć mogę tak zaszczytny wybór panów... Po prostu nie mam w ogóle czasu... Nie, nie mogę !

Dziwne, to życie, dziwne! omal że nie głośno wymówił Roman. 0! patrz, już plac św. Marka wesoło wykrzyknęła Ola w tej samej chwili, i wydobywszy miniaturowy zegarek, jednocześnie dodała: Wpół do siódmej! Zdążymy!.. Dzierżymirski nie podniósł uwagi żony, przelotnie spojrzał tylko w jej twarz, a widząc Olę uśmiechniętą, poweselał sam również.

Na stoliku obok łóżka stała odkorkowana butelka szampana i kieliszek wysoki, z kryształu, oraz odemknięte pudełko cygar. Roman po chwili zapalił jedno z nich, nalał sobie wina i wypił haustem jeden kielich, poczem zmęczony, wsunąwszy się pod kołdrę, zgasił światło.

Pochylił się na siedzeniu, oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłonie. Więc ludzi uczciwych na świecie nie brak... Uczciwym być potrafi nawet człek prosty, więc tylko ty... ty!.. huczało mu bezlitośnie w głowie, i rumieniec wstydu palił policzki. Nie mogąc usiedzieć, Roman zerwał się po chwili z ławki i skierował przed siebie nadbrzeżną aleją.

Śpiesznie powiedział urzędnikowi swe imię i nazwisko. Grymas pocieszny wykrzywił twarz tego ostatniego, i wykrztusił z trudnością: Dziez-Dzier... Cornment? Ècrivez, monsieur, sil vous plait! podał kartkę Dzierżymirskiemu. Roman posłusznie napisał swe nazwisko.

I Roman, przebiegając spojrzeniem w duchu to wszystko, mówił do siebie jednocześnie: Dziwnem jednak jest to życie nasze... O, jakże dziwnem !.. Gdyby nie to złoto, a później Monte Carlo, Ola i śmierć jej ojca, oraz dziedzictwo po nim, nie byłbym przecie nigdy tem, czem dziś jestem!.. Przepastna ironia koło bez wyjścia!..

Słowo Dnia

zarysowała

Inni Szukają