United States or El Salvador ? Vote for the TOP Country of the Week !


*O. Laurenty.* Kto taki? *Baltazar.* Romeo. *O. Laurenty.* Jak dawno on tam jest? *Baltazar.* Od półgodziny. *O. Laurenty.* Pójdź ze mną, bracie, do tych sklepień. *Baltazar.* Nie śmiem; Bo mi pan kazał odejść i straszliwie Zagroził śmiercią, jeśli tu zostanę I kroki jego ważę się podglądać. *O. Laurenty.* Zostań więc, ja sam pójdę. Drżę z obawy, Czy się nie stało co nieszczęśliwego.

Więc powiadam panu! mówił wesoło dalej Ładyżyński gdy to co mówiłem, nam, mężczyznom, opowiedział Topolski po kolacyi przy cygarze, i kiedy wiadomość ta do pań się przedostała, Topolski został bohaterem dnia!.. No, a pani Ola nic o istnieniu tego portfelu nie wiedziała? Ależ, nic zupełnie! podchwycił Ładyżyński.

Tymczasem, nielubiący milczeć Orlęcki, widocznie również pragnący zręcznie odwrócić rozmowę, już mówił: Pan prezes zapewne nie po raz pierwszy i na dłużej przybył do Paryża, nieprawdaż?.. Och, tak... odruchowo potwierdził Roman, nie myśląc o tem, co mówi.

Bogdaj takich dozorców! Przez drogi czas wszystek Nie tknął się swego podwładnego łytek; Owszem, bawiąc go, to z boku harcuje, To się naprzód wysforuje, Ogonem wciąż dla zachętu Krętu wętu... Szli tak do południa. Pan na skwar narzekał, Siadł pod drzewem i zasnął. Tegoć osieł czekał. Obejrzał i naprzód darń przy drodze siekał, Potem podstrzygać zaczął czubok miedzy; Nakoniec przez rów hopsa!

Szczerze żałować zmarłego Roman w istocie nie mógł. Poza innemi cechami charakteru dodatniemu i miłemi, arystokrata z przekonań, nieprzystępny i dumny względem tych, których pragnął trzymać od siebie z daleka, takim tylko, a nie innym, okazał się nieżyjący pan January, w stosunku do dzisiejszego swego zięcia.

Przez ramię zwieszała mu się puszka, w jednej ręce niósł siatkę do łowienia owadów. Daruje mi pan moją natarczywość, doktorze Watson rzekł, podbiegając do mnie zdyszany ale tu, na tych piaskach, żyjemy bez ceremonii. Prezentacye odbywają się naturalnie. Słyszał pan już o mnie od naszego wspólnego przyjaciela, doktora Mortimer. Jestem Stapleton z Merripit House.

Pan Wentzel pochyla pokornie głowę i odwróciwszy się, drżącemi rękami szuka w pudełku zastępującem mu szafę, czystej chustki i swej wytartej portmonetki.

Od pierwszego rzutu oka spostrzegłem, że jest niezwykłą: zdradza zdolności, rzekłbym nawet geniusz dedukcyjny. Taka czaszka byłaby ozdobą każdego muzeum. Przyznaję, że jej panu zazdroszczę. Jesteś pan entuzyastą w swoim zawodzie, tak, jak ja w swoim odparł detektyw ale sądzę, że nie przybywasz pan tu po raz wtóry jedynie w zamiarze zbadania mojej czaszki...

Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę; Podsyp zapał, a żywo zczyść paznogciem krzesiwo, Potem palnij w twój łeb, lub w dziewkę. „Wyżej, wprawo, pomału, czekaj mego wystrzału: Pierwiej musi w łeb dostać pan młody.” Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił I ugodził w sam łeb wojewody. Około 1820.

Do głębi wstrząśnięty, widziałem, jak hucząc śmiechem z potężnych piersi, dźwignął się powoli z kucek i zgarbiony jak goryl, z rękoma w opadających łachmanach spodni, uciekał, człapiąc przez łopocące blachy łopuchów, wielkimi skokami Pan bez fletu, cofający się w popłochu do swych ojczystych kniei.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają