United States or Germany ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ni wilczych ni zajęczych nikt dotknąć nieraczy, A kto schyla się ku nim, gdy błąd swój obaczy, Zagniewany, grzyb złamie, albo nogą kopnie; Tak szpecąc trawię, czyni bardzo nierostropnie. Telimena ni wilczych, ni ludzkich niezbiera, Rostargniona, znudzona, do koła spoziera, Z głową w górę zadartą.

Nagle jednak drzewa parku szumieć poczynają wraz głośniej, księżyc gdzieś ginie, przepada, chmurki zaś drobne pokrywać zaczynają coraz gęściej niebo dotąd pogodne... I zefirek leciutki, wpadłszy do salonu przez balkonowe drzwi, hulać po nim zaczyna... Jeden płomyczek u świec gaśnie, drugi w pobliżu okna pali się wciąż, dygocąc...

Nawet te zbiory wierszy dźwięcznych, pieszczonych, w które wkładał cały swój kunszt wytworny i subtelny, cały talent i miłość poety, tylko pogardliwą litość w nim budziły.

Biegnijmy na pomoc! Prędzej! Prędzej! Rzucił się naprzód, ja za nim. Po raz trzeci, do uszu naszych doleciał jęk ludzki i straszne warczenie. Stanęliśmy, nasłuchując. Znowu zaległa cisza. Holmes załamał ręce. Nigdy jeszcze nie widziałem go tak bezradnym. Zapóźno już, zapóźno!... mówił z rozpaczą.

Na te słowa Pan Hrabia ustąpił s krużganku; Ale nim odszedł, spójrzał przez otwór strzelnicy, I widząc świateł mnóstwo w domostwie Soplicy, Iluminujcie! krzyknął, jutro o téj porze, Będzie jasno w tym zamku, ciemno w waszym dworze.

W końcu,stawiła przed nim trzy s chleba gałeczki, Trzy osoby na wybor; wziął najbliższą sobie; Podkomorzanki na to zmarszczyły się obie, Sąsiadka zaśmiała się, lecz niepowiedziała Kogo owa szczęśliwsza gałka oznaczała. Inaczéj bawiono się w drugim końcu stoła, Bo tam wzmogłszy się nagle stronnicy Sokoła, Na partyę Kusego bez litości wsiedli: Spór był wielki, już potraw ostatnich niejedli.

Płyną dni niezłomne, czasy nieprzytomne, Nie wierzę, że leżę trzy lata ogromne! Mak pamiętam purpurowy, Ale twojej, dziewczę, mowy I tej złotej w słońcu głowy Już dziś nie przypomnę! Chmurzą się błękity, płacze deszcz obfity, Na trawie w murawie leży dzban rozbity, Dzban rozbity leży, leży, A śpi pod nim stu rycerzy, A wiatr znikąd ku nim bieży, Kurzawą okryty!

Spragniony z nim spotkania, chcę go zmódz do zlotu Przez odległość, co dzieli nas wśród burz łoskotu I z żądzy mojej drwi, Do zlotu, co tem śmielszy, im począł się górniej, Do zlotu nie bez grozy, jak śmiertelny turniej, Nie bez przelewu krwi! Doskoczony strzałą, skrzydlaków zwyczajem Spada młyńcem wraz z jakimś niebiosów rozstajem, Bezmiaru pełen łup!

Wcwał, mój koniu, koniu, wcwał! Błyska zorza z wschodnich stron, Za godzinę bije dzwon; Nim uderzy ranny dzwon, Mamy sadzić parę skał, Parę rzek i parę gór; Za godzinę drugi kur!” „Mój kochanku, wstrzymaj wodze!

I kontrast przykry prawdziwie stanowił ten człowiek, stojąc tak w owej chwili w ramie okna... Przed nim, w perspektywie, jak okiem sięgnąć, kraina cała złociła się od zżętych kóp zbożowych, zieleniła od niw i stepów, śpiewała setkami głosów: uśmiechała się rozkosznie!..

Słowo Dnia

wstawali

Inni Szukają