United States or Palestine ? Vote for the TOP Country of the Week !


Graj-że, graju, graj, Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! I Bóg słuchał wzruszony, słuchał duszą bezkreśną, A w tej duszy mu było i ruczajno i leśno, I coś jeszcze miarkował i coś dumał na stronie I biegł żywcem do grajka i wyciągał swe dłonie!

Chwilami wierzyć mu się nie chciało, że przyszła tu z domu, a nie wyrosła, jak kwiat, na polu. Objął wpół i szybkimi pocałunkami obsypywał jej oczy, skronie, włosy ciemnozłote, jedwabiste, miękkie. Głowę położyła mu na ramieniu, zmrużyła oczy, oparła się na nim cała, bezwładnie zdawała się roztapiać pod pieszczotą całunków i słońca. Dreszcz po niej przebiegł. Dosyć, dosyć... chodźmy.

Odcięty w podróży od zwykłego, pełnego czynu, życia, pochłaniającego go całkowicie Dzierżymirski poczuł nagle potrzebę nieodzowną, konieczną, odwrócenia jątrzących mu mózg myśli czemkolwiek, uciekał się więc znowu do koicielki-sztuki.

Zwódź ich za życia i zwódź ich po śmierci Lecz mnie nie przychodź omamiać kłamstwami Jam twoją duszę rozebrał na ćwierci Nikt nas nie słyszy jesteśmy tu sami Słuchaj więc mojej o tobie spowiedzi, Gdyś mnie tak długo spowiadał się z siebie Możesz być cudem dla głupiej gawiedzi Możesz być gwiazdą na studentów niebie Lecz ty nie złudzisz równego mu ducha, Gdziekolwiek ciebie spotka i wysłucha Bo z twoich oczu dla mnie podłość bucha I poetyckich odgadnień spojrzeniem Strasznem przeczuciem z gwiazd spadłem natchnieniem Kiedy się wdzieram w jamę twego serca, Widzę żeś skąpiec, matacz i oszczerca!

Najlepszem więc zdało mu się udać spokój i siąść do stołu a zamiaru zaraz po obiedzie dokonać. Dyrektor wstał, twarz do zwykłego wyrazu ułożył, rewolwer schował i wyszedł do jadalnego. Dzieci pocałowały go w rękę i zaczęły gwałtownie wspinać się na swe krzesełka.

W zupełnej bowiem ciszy uśpionego domu, tuż po za ścianą sąsiedniego pokoju, rozległy się silne uderzenia. Ktoś bez ceremonii walił w mur pięściami, chcąc widocznie zamanifestować swoją tam obecność, a zarówno i fakt że, hałasując, spać mu przeszkadzano. Wkrótce jednak rozjątrzone uderzenia ustały i posypała się garść nieestetycznych, wyrażonych głośno i ze złością epitetów.

Że szkło dźwięknąwszy pękło, płyn w oczy mu prysnął, Rzekłbyś że z winem ognia w duszę się nalało, Tak oblicze spłonęło, tak oko pałało; Zerwał się mówić, pierwsze słowo niewyraźnie Mleł w ustach, przez zęby wyleciało: Błaźnie! Grafiąlko! ja cię! Tomasz! karabellę! Ja tu Nauczę ciebie mores, błaźnie, daj go katu! Względy, urzędy nudzą, uszko delikatne!

Przypomniałem mu, że mamy się zejść z Polińskim i Starzewiczem w kawiarni wieczorem i iść razem na posiedzenie francuskiego towarzystwa studenckiego. Zaproszono nas, i chciałem bardzo poznać życie francuskie nieco bliżej, niż to można uczynić na ulicy.

Zapytanie to postawionem było bardzo zręcznie mówiło nic, a pytało wiele. Krasnostawski natychmiast poinformował krótko i zwięźle pana Emila, wiadomem mu jest wszystko.

Puszczam się, aby oderwać mu głowę i jeszcze ciepłą zanieść do naczelnego wodza, księcia Radziwiłła; ale trup Dybicza tak ostro się bronił, że wybiłem się ze snu i w rzeczywistości, zamiast głowy moskiewskiego wodza, trzymałem głowę śpiącego obok mnie kanoniera.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają