United States or Togo ? Vote for the TOP Country of the Week !
Świętobliwy Kapłan Laurenty kazał mi się rzucić Do twych nóg i o przebaczenie prosić. Przebacz mi, ojcze! będę już uległa. *Kapulet.* Niech tam kto pójdzie prosić pana hrabię: Jutro mieć muszę spleciony ten węzeł. *Julia.* Spotkałam hrabię w celi Laurentego I okazałam mu miłość, jak mogłam, Nie przekraczając granicy skromności.
Kto ośmiela się myśleć, że można igrać z materią, że kształtować ją można dla żartu, że żart nie wrasta w nią, nie wżera się natychmiast jak los, jak przeznaczenie? Czy przeczuwacie ból, cierpienie głuche, nie wyzwolone, zakute w materię cierpienie tej pałuby, która nie wie, czemu nią jest, czemu musi trwać w tej gwałtem narzuconej formie, będącej parodią?
Na wieś! zawołał Sędzia, hej konno, setnika, Jutro na brzask obława, lecz na ochotnika; Kto wystąpi z osczepem, temu z robocizny Wytrącić dwa szarwarki i pięć dni pańszczyzny.
Mało kto, nie uprzedzony, spostrzegał dziwną osobliwość tej dzielnicy: brak barw, jak gdyby w tym tandetnym, w pośpiechu wyrosłym mieście nie można było sobie pozwolić na luksus kolorów. Wszystko tam było szare jak na jednobarwnych fotografiach, jak w ilustrowanych prospektach.
Kto to był? spytałem. Nie mam pojęcia. Zapewne szpieg. Z tego, com słyszał od Baskervilla, przypuszczam, że od chwili jego przybycia do Londynu ktoś go śledzi, bo inaczej, skądby wiedziano tak szybko, że stanął w hotelu Northumberland? A jeżeli go śledzili w pierwszym dniu pobytu, niewątpliwie będą śledzić dalej.
Kto z nas tych lat niepomni, gdy młode pacholę, Ze strzelbą na ramieniu świszcząc szedł na pole; Gdzie żaden wał, płot żaden nogi nieutrudza, Gdzie przestępując miedzę, niepoznasz że cudza!
Powoli jednak dawał się łudzić nadziei. Kto wie może wreszcie coś się zbudziło w tej głowie mózgu pozbawionej, w tem sercu zda się zatopionem w kale rozpustnych uciech. Patrz, duszko mówił do żony, która z robótką w ręku dozorowała zabawy dwóch dziewczynek, ot zdaje się, że tam na górze jakiś porządek panować zaczyna...
Błogosławię ci, pióro, którém w czas daleki Wsławiłem Ją, i moją pierś błogosławiona, W któréj Laura mieszkała i mieszka na wieki. Nieszczęśliwy kto próżno o wzajemność woła, Nieszczęśliwszy jest kogo próżne serce nudzi, Lecz ten u mnie ze wszystkich nieszczęśliwszy ludzi, Kto nie kocha, że kochał, zapomniéć nie zdoła.
I pamiętam ów niski, wpół zapadły dom I za szybami włóczek różnobarwne wzory. Kto tam mieszkał? Pytanie czy człowiek, czy gnom? Byłem dzieckiem. Śnieg bielą zasnuwał przestwory. Dotknąłem dłonią szyby, mimo strachu mąk, I uczułem ślad hojny, niby czarów zbytek. Tą dłonią dotykałem mych sprzętów i ksiąg I niańki, by ją oddać na baśni użytek...
Ach bracia! wszak to dawniéj szlachcic na zagrodzie! Jeszcze Waszeci mniejsza, zawołał Juraha, Waszeć s pradziadów chłopów uszlachcony szlaha, Ale ja, s kniaziów! pytać u mnie o patenta, Kiedym został szlachcicem? sam Bóg to pamięta! Niechaj Moskal w las idzie pytać się dębiny Kto jéj dał patent rosnąć nad wszystkie krzewiny.