United States or Seychelles ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jej koteczek. =Kozioł ofiarny.= Pan Wentzel zmarszczył brwi i położył kanciastą linię obok siebie. Proszę o spokój! wyrzekł ochrypłym głosem. Oko brandeburskie! odpowiedział natychmiast Julusiek. Z perską źrenicą! dorzucił Maryan, pakując ręce w kieszenie od spodni. Pan Wentzel podniósł swą spiczastą głowę, pokrytą najeżonym włosem i spojrzał na porozkładane na krzesłach dzieci.

Lecz pan Wentzel stokroć wolałby już narazić się na gniew kucharki, niż poddać się magnetycznym spojrzeniom Ewelinki, dopełniającej w ten sposób pensyjnej edukacyi i probującej siły swych wdzięków na nieszczęsnym nauczycielu swych braci. Zagram panu Aschera... wyrzekła, sznurując dość duże usta przewracaj mi pan kartki... Pan Wentzel rozpaczliwie zaczął przestępować z nogi na nogę.

Był to jour fixe i pani Szymczyńska uważałaby sobie za straszne uchybienie, gdyby przynajmniej ze sześć brzydkich, jak noc, panien, takaż ilość wychudłych mężczyzn i odpowiednia liczba mam, nie wynudziła się wśród ścian jej salonu. Pan Wentzel wprowadzał zwykle swych uczniów, drżąc na myśl wystawienia na światło licznych kandelabrów, wyplamionego tużurka i gumowych kołnierzyków.

Pod gradem tych słów wyziewanych przez drobne dziecięce usta, które zda się stworzone były do szeptania modlitwy pan Wentzel siedział przybity, bezsilny z głową na piersi zwieszoną. Codziennie powtarzało się to samo. Codziennie nauczyciel i jego słowa były przedmiotem szyderstw, żartów i śmiechu.

Pan Wentzel ciągnął dalej: Dach cały runął, przygniatając zgromadzone tłumy. W ten sposób więc nieprzyjaciele Samsona... E! to taka prawda jak to, że Ewa jabłko zjadła... przerwał znów Julusiek. Pokonani zostali... brzmiał głos nauczyciela. Teraz Maryan poruszył się na krześle. A Adam ogryzkiem się udławił.... wyrzekł śpiewającym głosem. I gdyby nie Dalila, która...

Była to dla niego najcięższa chwila w całym tygodniu. Zwykle Maryan i Julusiek, ukłoniwszy się gościom, zwracali się z dowcipnemi uwagami w stronę swego kozła ofiarnego. Lecz dziś pan Wentzel był stokroć więcej zmieszany niż zwykle. List matki, poranne przejście z panią domu a wreszcie scena z Ewelinką odbierały mu resztę przytomności.

Pot pokrywa mu skronie, wyraz wstrętu maluje się w jego smutnych, wielkich oczach. Trwa to długą chwilę dzieci ciągle z pod oka obserwują nauczyciela, tryumfując wewnętrznie. Wreszcie Julusiek dłużej wytrzymać nie jest w stanie. To ci pan Wentzel zdeseniał!... woła, podrywając się na krześle. Jak karaluch w tataraku!... dorzuca śpiewająco Maryan.

Pan Wentzel pochyla pokornie głowę i odwróciwszy się, drżącemi rękami szuka w pudełku zastępującem mu szafę, czystej chustki i swej wytartej portmonetki.

I dalej ciągnęła wykład przy wzorowej ciszy ze strony obu chłopców, po których twarzach przemknął nawet cień szacunku. Pan Wentzel tymczasem uporał się z myszą i wziąwszy ze stolika wytarty i zrudziały kapelusz, gotował się do wyjścia. Z rodzajem zazdrości spojrzał na zniszczoną twarz francuzki i na leżący na stole rewolwer.

Słowo Dnia

wstawali

Inni Szukają