United States or Albania ? Vote for the TOP Country of the Week !
Sień wielka jak refektarz, z wypukłém sklepieniem Na filarach, podłoga wysłana kamieniem, Ściany bez żadnych ozdób, ale mur chędogi; Sterczały wkoło sarnie i jelenie rogi Z napisami: gdzie, kiedy te łupy zdobyte; Tuż myśliwców herbowne klejnoty wyryte, I stoi wypisany każdy po imieniu; Herb Horeszków Półkozic jaśniał na sklepieniu.
Mniejsza z tem, pójdę sam hrabię uprzedzić O zaszłej zmianie. Lekko mi na sercu, Ze się ten kozioł przecie opamiętał. Pokój Julii. *Julia.* Tak, ten strój wezmę. Ale, złota nianiu, Proszę cię, zostaw mię na tę noc samą; Bo dużo muszę pacierzy odmówić Dla uproszenia sobie względów niebios Nad moim stanem, jak wiesz, pełnym grzechu. *Pani Kapulet.* Takeś zajęta? Mamże ci dopomódz?
Trwoń się, ogniu świecy, trwoń Na tę pościel, na tę lnianą, Gdzieś rozwidnił białą skroń, U nóg moich zapodzianą! Pójdziemy śladem cienia i szelestu Po ścieżce, która wzdłuż rosą połyska. Popod krzewami sztywnego agrestu Pachną na słońcu świeże kretowiska.
Wspomnienia te jasne i czyste, jak lilje, plątały się bezładnie z innemi świeższemi stokroć, gdy w niej jednej znajdował spokój swój i szczęście. Powoli zacierały mu się jak we mgle, granice istot i czasów; w oczach przyćmionych łzami postać Madonny olbrzymiała, coraz podobniejszą się stając do straconej, obcej i dalekiej.
To mieszkanie, puste i zapuszczone, nie uznawało go, te meble i ściany śledziły za nim z milczącą krytyką. Czuł się, wchodząc w ich ciszę, jak intruz w tym podwodnym, zatopionym królestwie, w którym płynął inny, odrębny czas.
Rozszedłszy się po całym, owym wielkim górzystym kraju, wędrowali po dwóch, po trzech na dalekich i krętych drogach. Małe i ciemne ich sylwety zaludniały całą tę pustynną wyżynę, nad którą zwisło ciężkie i ciemne niebo, sfałdowane i chmurne, poorane w długie równoległe bruzdy, w srebrne i białe skiby, ukazujące w głębi coraz dalsze pokłady swego uwarstwienia.
Jeśli mię zwodzisz, o! to cię zaklinam, Skończ te zabiegi i zostaw mię żalom. Jutro więc przyślę. *Romeo.* Jak pragnę zbawienia... *Julia.* Po tysiąc razy dobranoc. *Romeo.* Po tysiąc Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz. Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek Do celu swego pospiesza wesoły; A gdy nadejdzie z kochanką rozstanek, Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły. Pst! pst! Romeo!
Słowa te, półgłosem, z akcentem zachwytu, wymówiła Ola, i oboje wraz z Romanem stanęli na miejscu, jak przykuci. Nad ich głowami wznosiła swe dumne gotyckie arkady jedna z najpiękniejszych, po bazylice San Marco, świątyń w Wenecyi, Santa Maria Gloriosa dei Frari stali zaś przed mauzoleum Canovy.
Gdy Krasnostawski, zamieszkały w pobliskim folwarku, Tomaszówce, wpadał tu czasem w interesach i sprawach majątkowych, ożywiał nieco obecnością swą te mury, teraz jednak, od czasu jego wyjazdu, dnie jeszcze bardziej dłużyły się panu Januaremu.
O, nie są to słowa, Co z ust w gorącej pryskają godzinie, Których zagasłych pamięć nie dochowa; Nie jest to zamiar, który w plątaninie Chęci niewczesnych rodzi myśl jałowa. Który, jako dym zamroczy i zginie; Te iskry znaczą wielki pożar w duchu, Ten dym strasznego zwiastunem wybuchu!
Słowo Dnia