United States or Austria ? Vote for the TOP Country of the Week !


Dnia 5 stycznia. Logika formalna jest stekiem błędów, a największym i najjaskrawszym tertium non datur . Duch nasz jest autokratą i niema sprzeczności, którejby zgodzić nie mógł. Jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy radością Władka. Kilka razy na prawdę się rozrzewniłem słuchając jego wynurzeń.

Nie stanowczo, nikt nie mógł się na Żabusię gniewać, lecz przeciwnie, każdy musiał uwielbiać jak wcielenie dobroci, wdzięku i prostoty.... Była ona uosobieniem kobiecości. Miała tyle tkliwości w spojrzeniu, w głosie, w ruchach łaszącej się kotki, że rozkosz było patrzeć, gdy na paluszkach skradała się, aby uszczypać drzemiącego męża, lub nasypać pieprzu w otwartą buzię córki...

Książę wzruszył ramionami, pociągnął zakrótką kamizelkę i poszedł do drzwirobić honory”, chórem wchodzącym konceps-praktykantom z Namiestnictwa. „Księztwoprzybyli niedawno z dalekiej podróży i przywieźli z sobą spory zapas konfitur i czternaścioro dzieci, z których dwie dorosłe panny miały zamiar wydać się zamąż.

To chyba prawda... bo Turski jest teraz tak żywy i dzielny, tak sobą tylko zajęty, że mimo swej czułej wrażliwości, zdaje się wcale nie spostrzegać męczącego mego stanu i świdruje mi uszy nieustannym hymnem miłości. Potrzeba mu słuchacza, aby mógł śpiewać; a któż lepiej do tego się nadaje, niż stary, zaufany przyjaciel. Moja teorya stosunków ludzkich sprawdza się raz jeszcze.

Wielkie ukojenie ztąd czerpał, bo ból jego stracił wtedy okrutną jasność, która przedtem mieszała mu zmysły. Pożądanie zasnęło w nim jakby na śmierć zmęczone, i gorzki żal zawodu uciszał się zwolna, roztapiając się w senną tęsknotę, w wielki, odczuwany wszędzie brak.

Wołają Policmajstra, każą spisać śledztwo: Ja rzecze Kozodusin wydaję świadectwo, Że to łani; on plecie że to pies domowy: Rozsądź nas kto zna lepiéj zwierzynę i łowy. Policmajster powinność służby swéj rozumiał, Bardzo się nad zuchwalstwem czynownika zdumiał, I odwiódłszy na stronę po bratersku radził, By przyznał się do winy i tém grzech swój zgładził.

Tak ciągnęły się jeden za drugim, magazyny krawców, konfekcje, składy porcelany, drogerie, zakłady fryzjerskie.

Chwilami ma się wrażenie, że tylko na małym skrawku przed nami układa się wszystko przykładnie w ten pointowany obraz bulwaru wielkomiejskiego, gdy tymczasem już na bokach rozwiązuje się i rozprzęga ta zaimprowizowana maskarada i, niezdolna wytrwać w swej roli, rozpada się za nami w gips i pakuły, w rupieciarnię jakiegoś ogromnego pustego teatru.

Mak, sam siebie w śródpolnem wykrywszy bezbrzeżu, Z wrzaskiem, który dla ucha nie był żadnem brzmieniem, Przekrwawił się w koguta w purpurowem pierzu, I do krwi potrząsał szkarłatnym grzebieniem, I piał w mrok, rozdzierając dziób, trwogą zatruty, mu zinąd prawdziwe odpiały koguty.

Jeśli już w grobie, na grób jej pójść muszę, Stęsknioną do niej niech wypłaczę duszę! Tu się bawiłam, tu zbierałam kwiaty, Ale nie widzę rodzicielskiej chaty: Bo tu inaczej wszystko dawniej stało, Nie tak, jak mi się w pamięci zjawiało«. Tu Jan o ziemię kij i czapkę rzucił, Klęknął i pod krzyż łzawe oko zwrócił. »Tu najprzód, rzecze, na kolana padaj, Tu już nie pytaj, ale dzięki składaj!

Słowo Dnia

zarysowała

Inni Szukają