United States or Kenya ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ale już po chwili złudzenia lazurowy kamień nieba rzedniał, kryształ stawał się znów podobny do pary bardzo lekkiej i tak zupełnie przeźroczystej, że przez nią silny wzrok starał się dostrzedz... nieskończoności. Położył się przy niej bez ruchu; do uszu z gęstwy traw dochodził czasem tylko trzask świerszcza lub szelest mrówek, ciągnących do gniazda ciężary.

Więc było przeznaczono, by przy jego buku Usiadła owa piękność widziana w pomroku; Wprawdzie zdała się teraz wzrostem dorodniejsza, Bo ubrana, a ubior powiększa i zmniejsza. I włos u tamtej widział krótki, jasnozłoty, A u téj krucze długie zwijały się sploty? Kolor musiał pochodzie od słońca promieni Któremi przy zachodzie wszystko się czerwieni.

Znając te dwa fakty, miałem w ręku oręż, który mógł mi pomódz do wyjaśnienia tej krwawej zagadki. Nie mogłem podzielić się zdobytemi wiadomościami z baronetem, albowiem doktor Mortimer pozostał do późnej nocy. Nazajutrz jednak przy śniadaniu opowiedziałem sir Karolowi te okoliczności i spytałem, czy chce mi towarzyszyć do Coombe-Tracey.

Pognali! Myśmy zostali przy naszych armatach, nic nie robiąc, a nawet nic nie myśląc. Artylerja niedawno tak ruchliwa i hałaśliwa, zdawała się jak skamieniała. Dusze nasze uleciały daleko i usiadły na ostrzach grotów ułańskich. Oto już blizko Moskali! Już moskiewskie szeregi rozwijają się, aby ich przyjąć.

Adieu!.. od niechcenia, ale grzecznie, nie ruszając się z miejsca, odwzajemnił mu tenże uścisk dłoni. Krasnostawski, niby szukając czegoś po pokoju, zbliżył się zręcznie do okna, posławszy wywiadowczy wzrok raz jeszcze do ogrodu. Siedząc wciąż na swem miejscu, Ładyżyński śledził spod okna, a usta skrzywiły mu się przy tem sarkastycznie.

Razem z wonią budziło się w niej wspomnienie tatli, Wicka... Ulicznica kurczyła się przy ziemi, chcąc zniknąć prawie, wkopać się pod suterynę i znaleźć się nagle na środku tej izby, z której uciekała cichaczem, w nocy, na rozpustę pomiędzykanonierówsię przebierając.

Spokojnie i równomiernie, u rozstajnych dróg, przy krzyżu drewnianym, przesunęła się sennie, w jednego konia, dwukołowa bida, z siedzącą na niej skuloną postacią, i brzęcząc dzwonkiem, zginęła w mgłach porannych. Dziedzic Gowartowa westchnął, i minąwszy park oraz wioskę, boczną ścieżyną skierował się ku polom.

Stojąc przy tej furtce, biedny sir Karol ujrzał coś, co go tak wystraszyło, że stracił przytomność i zaczął biedz prosto przed siebie, mu tchu zbrakło i padł nieżywy z wycieńczenia i trwogi. Uciekał liściastym tunelem. Co go wystraszyło? Pies zwyczajny, pasterski, czy też jakieś stworzenie fantastyczne, widmowe? Była-li w tem ręka ludzka, czy też moc nadprzyrodzona?

Bywał też u niej często i niejeden wieczór zimowy przeszedł mi na słuchaniu jego pełnego, metalowego głosu, który mi brzmiał w uszach, jak muzyka. Dziś głos mu nie dopisywał. Urywał się i słabł co chwila, przy <i>Ite missa est</i> całkiem uwiązł w gardle. Twarz miał też zmienioną i bladą.

Koło każdéj ściany Ciągnie się wielonożny stół wąski drewniany, Przy nim stołki choć niższe, podobne do stoła, Jako dzieci do ojca. Na stołkach do koła Siedziały chłopy, chłopki, tudzież szlachta drobna Wszyscy rzędem; ekonom sam siedział z osobna. Po rannéj mszy s kaplicy, że była niedziela, Zabawić się i wypić przyszli do Jankiela.

Słowo Dnia

przylgnięte

Inni Szukają