United States or Norfolk Island ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ona szła dalej, z głową opuszczoną na piersi, plując śliny, które jej napływały wciąż do ust prześladowana jedną i samą myślą: A gdyby wrócić na Żółkiewskie! I wróciła! Wróciła po śmierci ojca, ukradkiem, po ciemku dziedziniec i znajome bramy obchodząc... Tak! tak! nic się nie zmieniło! Te same rynny, pod któremi w deszcz roztargany swój łeb moczyła, włosami poplątanemi kamienie zamiatając.

Białawem kwieciem, jak białe motylki. Unoszą się nad topielą; Liść ich zielony, jak jodłowe szpilki, Kiedy je śniegi pobielą. „Za życia cnoty niewinnej obrazy, Jej barwę mają po zgonie; W ukryciu żyją i nie cierpią skazy, Śmiertelne nie tkną ich dłonie. „Doświadczył tego car i ruska zgraja, Gdy, piękne ujrzawszy kwiecie, Ten rwie i szyszak stalowy umaja, Ten wianki na skronie plecie.

Janie! galopem! krzyknął, zwracając się energicznie do furmana... Dam ci na mohorycz... nocować tu ani myślę!.. Może zdążymy! Jazda, a ostro!.. Stangret trzasnął z bicza, czwórka puściła się pędem po gładkim szlaku.

Rozróżnić już można było i tapety, odpadające od wilgotnych ścian, i puder, pościerany na pięknej może niegdyś twarzy dziewczyny. Czułem, że powinienem, że muszę iść do domu. Żegnam cię powiedziałem, podając rękę Jerzemu. Zajdź do mnie. Mieszkam na Senatorskie; pod dwudziestym drugim. Chciałbym cię w innej chwili widzieć. Po co? Nie chodzę nigdzie, nie bywam nigdzie.

Bo w graniu była łowów historja krótka: Z razu odzew dźwięczący, rześki: to pobudka; Potém jęki po jękach skomlą: to psów granie; A gdzie niegdzie ton twardszy jak grzmot: to strzelanie. Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało Ze Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.

Nie gniewaj się, mój drogi, że ci to mówię rzekła miękko ale... ale wierz mi, że ja nieraz lękam się jakby po prostu, by ta przeszłość nasza, a w szczególności gwałtowna chwila ucieczki mojej, nie przyniosła nam nieszczęścia... Biedny ojciec! cicho westchnęła Ola i umilkła, spuściwszy nieśmiało wzrok ku ziemi, jak gdyby przestraszywszy się słów ostatnich.

Słońce, zachodząc, wlecze wzdłuż po łące Wielki cień chmury, ciągnąc go na wzgórza, Zetknięte z niebem, co życie, gasnące Pod barw przymusem, w głąb marzeń przedłuża.

Tak samo słońce i wszystko weselić się będzie, nic porządku swego nie zmieni, choć dusza tego zakątka uleci w zaświaty!.. szeptał Krasnostawski, i rzuciwszy się na fotel, podparł rękami głowę, a myśli goniąc się przelatywały mu po głowie. O, jakże okrutną jest śmierć! myślał. Jak pełną zagadki niezwalczonej potęgi, przed którą tylko w pokorze chylić musimy milcząco czoła!

O! ta wiosna!... czyż ona istnieć powinna dla takich, jak pan Wentzel, nędzarzy?!... Pies, plączący się po trawniku, zbliżył się teraz do ławki i przed nogami Wentzla przesuwać się począł. Był tak jak i Wentzel nędzny, wychudły i oddychał ciężko. Chłopiec nachylił się nad zwierzęciem i brudne jego kudły delikatnie gładzić począł.

Muzykę znał, sam słynął muzycznym talentem; S cymbałami, narodu swego instrumentem, Chadzał niegdyś po dworach i graniem zdumiewał I pieśniami, bo biegle i uczenie śpiewał.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają