United States or Albania ? Vote for the TOP Country of the Week !


Jeżeli jest nieobecny, proszę odesłać depeszę sir Henrykowi Baskerville, Northumberland Hotel”. Przed wieczorem będziemy wiedzieli, czy Barrymore jest na swojem stanowisku w Devonshire. Wybornie! rzekł sir Henryk. Ale powiedzże mi, doktorze Mortimer, co to za jeden ów Barrymore? Jest synem zmarłego klucznika. Od czterech pokoleń służyli rodowi Baskervillów i strzegli pałacu.

Rosą zwilżyj mi rzęsy, skostniałe od skwaru, Zgłuchłe uszy orzeźwij falą twego gwaru, A ja w kwiatach spodem dłoni Na uzbieram różnej woni I omyję twarz spiekłą w źródłach twego czaru. Nie przeciwiąc się trawom, obnażę się cały, Aby mnie tchnienia twoje, jak wierzbę, przewiały, A ty paruj tym oparem, Co pokłębił się nad jarem, Niby przed snem zrzucony twój przyodziew biały.

Że też pan wszystko z wesołej tylko strony bierze nieco smutnie i pobłażliwie jakby uśmiechnęła się pani Melania. Que voulez vous, pani marszałkowo, świat pełen dramatów i tragedyj w teatrze i w życiu, że cóżby wartem było ono, gdybyśmy się czasem starali przynajmniej komizmu choć trochę zeń wycisnąć odparł pan Emil, poczem zaś dodał: Więc pani marszałkowa jutro na Podole, do Ulanówki?

Tam słówko powiedziała, tu scicha westchnęła, Tam się zarumieniła ach! śród tych pamiątek Wiecznie miota się serce i plączą się myśli. Niemnie domowa rzeko moja! gdzie wody, Które niegdyś czerpałem w niemowlęce dłonie, Na których potém w dzikie pływałem ustronie, Sercu niespokojnemu szukając ochłody.

Popołudniowa, przedobiednia godzina cisza... Pałac pogrążony w milczeniu... W tej samej jednak chwili stojący na ganku strzelec, w pokornym zgięty ukłonie, podaje coś mężczyźnie, ubranemu w smoking.

W tej samej chwili, z chrzęstem, świstem, wpadł na platformę zręczny, mały, elektryczny pociąg miejski.

Krasnostawski, zmęczony życiem ostatnich dni kilku, zamyślił się głęboko, fizycznie wypoczywając zarazem. Od czasu do czasu spojrzenie przenosił na starca, poczem zapadał znów w zadumę, połączoną z nieokreśloną apatyą, gniotącą go swym ciężarem, z poczuciem bezradności, w obliczu zbliżającej się nie odwołalnie, kroczącej śmiało śmierci! Minęło w ten sposób dwie godziny.

Z wysoka, iglicami katedry, licznymi gmachami i zżółkłą zielenią ogrodów przejrzało się dumnie w nurtach szarych rzeki, a po szybach okien domów jego zamigotał równocześnie pierwszy bladawy promyk chmurnego jesiennego świtu. Na poddaszach krytego cegłą staromiejskiego domku nieprzesłonięte niczem okno jedno zaśmiało się weselej od innych do matowego porannego światła.

Dyrektor czuł teraz dla przyjaciela swego dziwną zazdrość, której mękę łagodziła tylko wyrafinowana rozkosz i duma, że on tak szczęśliwym być nie mógł. On widział teraz, gdy wspomnienia młodości wionęły mu na duszę, jak na spopielone ognisko, gdy w roznieconym ogniu odżyły dawne marzenia, że życie ich zawiodło, nie dało im nic, nie zbliżyło na krok do wielkich świateł, ku którym płynąć chcieli.

Gorżko ci w duszy po anielskiej stracie I rozpacz matki na Twem czole gości A możeś poszła chodzić po nad brzegiem Wód źwierciadlanych, gdzie fala spieniona Konając stopy głaskała ci śniegiem Ja byłem wtedy przy Tobie jak ona! Jak ona, dzisiaj rozbity, daleki, Nie wiem gdzie jestem, przed ludźmi się kryję Ona gdzieś w morzu przepadła na wieki W Twojej pamięci czy ja dotąd żyję?

Słowo Dnia

zagradzających

Inni Szukają