United States or Bhutan ? Vote for the TOP Country of the Week !


Ale nie to jest straszne. Straszne jest, że on to spadanie chwil słyszy i czuje. Każda chwila zdaje się żelaznym ciężarem, który na wieko jego trumny spada i dzwoni.

Nerwy Romana zadrgały; podrażniły go te dziwne głosy Adryatyku, odsunął krzesło na drugi koniec stolika, podparł rękami głowę, a zatkawszy uszy przed pomrukiem wód, wzburzony jeszcze, blady, zadumał się głęboko. Przeszłość, wywołana chwilą samotności, i dziwnymi morza pogwary, świeża i żywa, niby wczorajsza, stanęła mu przed oczyma, jak widmo.

Krasnostawski milknie, i rozglągając się bacznie dokoła, kieruje się w głąb parku, idzie z wolna zamyślony, a trzymaną w ręku długą nahajką co chwila uderza się machinalnie po wysokich, okopconych butach...

Po marmurowych stopniach schodów tej okazałej, gotyckiej katedry, mogącej w swojem wnętrzu pomieścić do 40,000 ludzi, co chwila wchodził ktoś do jej środka, lub wychodził na ulicę z kojącej ciszy świątyni wpadając nagle w hałaśliwy wir miasta, i natręctwo jego mieszkańców, w osobie spacerującego po trotuarze tuż koło tumu przekupnia, cisnącego w ręce każdemu gwałtem mozaikowe wyroby weneckie.

A jeszcze w dodatku serce mu bije gwałtownie i coś się przed nim majaczy, jakiś uśmiech dziewczyny, jakiś akordnokturnazasłyszanego przed chwilą... Wszystko to gnębi go i dręczy nad wyraz. Ciasna klatka piersiowa niemoże pomieścić tylu wrażeń, które razem z ciepłą wonią wiosenną do jego piersi się cisną. Coś go dławi w gardle, oddech mu tamuje.

Nusia Dobrojewska schowała się za plecy Nusi Małowiejskiej. Jeszcze chwila, a byłaby na głos parsknęła śmiechem.

Patrz, patrz, Romanie! wołała ona co chwila, wskazując z zajęciem na wznoszące się zewsząd budowle. Dzierżymirski potakiwał żonie, objaśniał, i półgłosem prowadzona swobodna pomiędzy jadącymi rozmowa zbudziła milczenie śniące rozniosła się echem wyraźnem po grodzie weneckim, o tej porze tak bardzo cichym.

Po skromnym posiłku, zabrał się Krasnostawski do wyczerpującej pracy, całych nieledwie dziewiętnaście godzin pisał, rachował bezustannie. Wreszcie wyczerpany skończył przed chwilą... Był wolnym!.. Za godzin parę będzie mógł opuścić te strony na zawsze... Zadumany smutnie, stał Krasnostawski wciąż pod oknem; zapatrzony, nie zauważył on wcale zbliżającego się ku niemu wyrostka.

Obrzydzenie do wszystkiego, co mię otaczało, rosło z każdą chwilą. Żal mi cię, Jerzy. Twoje życie wystarczy ci na miesiąc, na rok... Starczyło już na pięć lat. Wszystko jedno, ale co później? Co będzie, gdy się ockniesz z swego zaślepienia, bo inaczej przecież zdań twoich nazwać nie można?

Była to dla niego najcięższa chwila w całym tygodniu. Zwykle Maryan i Julusiek, ukłoniwszy się gościom, zwracali się z dowcipnemi uwagami w stronę swego kozła ofiarnego. Lecz dziś pan Wentzel był stokroć więcej zmieszany niż zwykle. List matki, poranne przejście z panią domu a wreszcie scena z Ewelinką odbierały mu resztę przytomności.

Słowo Dnia

obicia

Inni Szukają