United States or Kuwait ? Vote for the TOP Country of the Week !


Noc powtarzała teraz głęboko po północy te serie nokturnów, sztychów nocnych profesora Arendta, kontynuowała jego fantazje. W tej czarnej gęstwinie parku, we włochatej sierści zarośli, w masie kruchego chrustu były miejscami nisze, gniazda najgłębszej puszystej czarności, pełne plątaniny, sekretnych gestów, bezładnej rozmowy na migi. Było w tych gniazdach zacisznie i ciepło.

A gdy już zbudowali dom i każdy się zajął swoją pracą oprócz ludzi którzy chcieli aby je nazywano mądrymi i zostawali w bezczynności mówiąc: oto myślémy o zbawieniu ojczyzny; ujrzeli raz wielka gromadę ptaków czarnych lecącą z północy.

Dobry wieczór, a raczej dzień dobry! pozdrowił młody człowiek przybyłego bo to już dobrze po północy dorzucił. Czy szanowny pan z Gowartowa? Cóż to tak późno, ktoś chory, broń Boże, a może tylko z wincika?.... Z pod czapki spojrzała uważnie na Krasnostawskiego zdziwiona twarz doktora, okolona długą brodą. Jak to? To pan nic nie wiesz? zapytał.

Szliśmy wzdłuż tego włochatego brzegu ciemności, ocierając się o niedźwiedzie futro krzaków, trzaskających pod naszymi nogami w jasną noc bezksiężycową, w mleczny, fałszywy dzień, daleko po północy. Rozprószona biel tego światła, mżąca ze śniegu, z bladego powietrza, z mlecznych przestworzy, była jak szary papier sztychu, na którym głęboką czernią plątały się kreski i szrafirunki gęstych zarośli.

Krasnostawski zapalił zapałkę i spojrzał na zegarek: dochodziła druga po północy. Hm... hm!.. Stary znów nie śpi, bo widocznie to we dworze się pali ponownie mruknął, wpatrzony w gorejące w oddali podłużne wstęgi świateł. Koło hresta stanesz! rozkazał, zwracając się do furmana, zaciekawiony naraz, kto może jechać z Gowartowa o tak późnej porze?

Królewna Czarnych Wysp, podwójną bielą rąk Rozwidniająca zmierzch w miłosnych żądz pośpiechu, Rozdawczyni snów i mąk, Pełna zdrady, pełna grzechu, Całująca własne dłonie, Zanim czar utracą w zgonie, Dziś o północy w ogrodzie, W kwiatach, w rosach, w cieniu, w chłodzie Umarła.

Nie śmiał więc Anhelli ruszyć ciała umarłéj, ani złożyć rąk które były wyciągnięte, lecz usiadłszy na końcu łoża płakał. A oto jakoby o północy stał się wielki szelest, i myślał Anhelli że reny szeleszczą, wyjadając mech z pod łoża śmierci; lecz inna była przyczyna.

Wezwij Cara północy przewodnika twego, Dzikie hordy Kirgizów szatana samego; I walcz z Ludem i BOGIEM, wywikłaj się z matni, Lecz walcz z wściekłością Hyeny, bo to bój OSTATNI! Kacie! morduj więc morduj wciąż bez odetchnienia, Lecz spiesz się, bo już bliska godzina zbawienia Spiesz się bo wkrótce twoja godzina wybije I krew twoja, krew ludu z rusztowania zmyje.