United States or Australia ? Vote for the TOP Country of the Week !


*O. Laurenty.* Zwięźle rzecz opowiem, Bo tchnień mych pasmo krótszem jest zaiste, Niż długa powieść. Romeo, którego Zwłoki tu leżą, był małżonkiem Julii, A Julia była prawą jego żoną; Jam ich zaślubił, a dniem tajemnego Ich połączenia był ów dzień nieszczęsnej Tybalta śmierci, która nowożeńca Wygnała z miasta; i ten to był powód Cierpienia Julii, nie żal po Tybalcie.

Już zstąpił z ganku, już chorągiew złota Wzniesiona, pocznie na dzień krwawy świtać, Miała go wrzaskiem i trąbami witać; Lecz dał znać ręka, aby zamknąć wrota Jechać w milczeniu i o nic nie pytać. A pacholiki i nadworne sługi za most wywiódł na dziedziniec drugi.

*Benwolio.* Oddalmy się stąd, proszę cię, Merkucio. Dzień dziś gorący, Kapuleci krążą; Jak ich zdybiemy, nie unikniem zajścia, Bo w tak gorące dni krew nie jest lodem. *Merkucio.* Podobnyś do owego burdy, co, wchodząc do winiarni rzuca szpadę i mówi: Daj Boże, abym cię nie potrzebował! a po wypróżnieniu drugiego kubka dobywa jej na dobywacza korków bez najmniejszej w świecie potrzeby.

Tam siedział ojciec, jak w ptaszarni, na wysokim stołku, a gołębniki registratur szeleściły plikami papierów i wszystkie gniazda i dziuple pełne były świergotu cyfr. Głąb wielkiego sklepu ciemniała i wzbogacała się z dnia na dzień zapasami sukna, szewiotów, aksamitów i kortów.

Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela, O śmierć błagamy u Ciebie, Niechaj nas lepiej twój piorun wystrzela, Lub żywych ziemia pogrzebie!” „Wtem jakaś białość nagle mię otoczy, Dzień zda się spędzać noc ciemną; Spuszczam ku ziemi przerażone oczy, Już ziemi niema podemną! „Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi. Widzisz to ziele dokoła? To małżonki i córki Świtezi, Które Bóg przemienił w zioła.

Na ulicy zobaczyliśmy sir Henryka i doktora Mortimer o paręset metrów przed sobą. Szli w kierunku Oxford street. Czy mam ich dogonić i zatrzymać? spytałem. Broń Boże! odparł. Twoje towarzystwo wystarcza mi najzupełniej. Ci panowie dobrze robią, że idą się przejść. Dzień ładny.

Tygodnie te stały pod znakiem dziwnej senności. Łóżka cały dzień nie zaścielone, zawalone pościelą zmiętą i wytarzaną od ciężkich snów, stały jak głębokie łodzie gotowe do odpływu w mokre i zawiłe labirynty jakiejś czarnej, bezgwiezdnej Wenecji. O głuchym świcie Adela przynosiła nam kawę.

Ale gdy pojawiał się na stole półmisek z rybą w szklistej galarecie, dwie duże ryby leżące bok przy boku, głową do ogona jak figura zodiakalna, odpoznawaliśmy w nich herb owego dnia, emblemat kalendarzowy bezimiennego wtorku, i rozbieraliśmy go pospiesznie między siebie, pełni ulgi, że dzień odzyskał w nim swą fizjonomię. Subiekci spożywali go z namaszczeniem, z powagą kalendarzowej ceremonii.

Wicek tymczasem dzień ślubu przyśpieszył i w kościele Panny Maryi Śnieżnej, wypomadowany, wyświeżony wiecznąuczciwość małżeńskąspoconej i ściśniętej gorsetem Kazi zaprzysiągł. W wilię jednak ślubu, gdy po raz ostatni do swego kawalerskiego mieszkanka wracał, rozmarzony libacyami swych przyjaciół i towarzyszy, potknął się o jakąś masę do desek przytuloną. Ki dyabeł?

A więc nie; nie wyznaczałam mu nigdy spotkań. Ani w dzień śmierci sir Karola?... rzekłem z naciskiem. Rumieniec znikł z jej twarzy, w jednej chwili zbladła śmiertelnie. Usta jej poruszyły się bezdźwięcznie, wyszeptałanietak cicho, że domyśliłem się raczej, niż usłyszałem to słowo.

Słowo Dnia

gromadką

Inni Szukają