I oto z jednego przedziału natychmiast z przyciszonym brzękiem posypały się na wyszarzałą serwetę stolika rulony złota, błyszczące, nowe zamigotały w niepewnem świetle lampy i ułożyły się cicho... W ślad za nimi z innych kieszonek portfelu z szelestem wypadły pliki storublówek, w opaskach, a z kryjówki jego spodniej wysunęły się do połowy wielkie kwadraty pięćsetrublówek!...
Lubieżnym ruchem swej delikatnej ręki przesunął po nagromadzonych pieniądzach, a po ciele jego równocześnie przeleciał dreszcz. Jak włosy pięknej kobiety, jak ciało jej zmysłowe, aksamitne, pieściły go banknoty... Zanurzył rękę głębiej i dotknął się złota. Z cichym brzękiem rozsypało się ono w strumyk błyszczący, a nim do głębi ponownie wstrząsnął dreszcz.