United States or Kyrgyzstan ? Vote for the TOP Country of the Week !


Oto Fusina objaśniać począł żonie Roman tam znów głębiej, to Padwa i Treviso... Tu, na zachodzie to otaczające Weronę szczyty górskie, a tam wskazując ruchem ręki kolistym krajobraz, mówił dalej Dzierżymirski to Monte Baldo, i u stóp jego jezioro Garda.

Powiedz.” „Powiadam ci jeszcze: Wybierz drugiego człowieka, Kadź się twej głowy i serca, Idzie o ciało i duszę! Wierny, albo przeniewierca; Nieśmiertelność lub katusze!... Czy mógłbyś zwierzyć się słudze?...” Tukaj nic nie odpowiada, Bo któż zgadnie myśli cudze? Bo zbyt częsta w sługach zdrada. „Może kochance lub żonie?” „Takwtem uciął, patrzy smutnie; „Takrzecze i znowu utnie.

I Roman manewrując równocześnie lunetą odkrywał coraz to inne odległe góry i miasta, a użyczając lornety swej żonie, objaśniał , tłumaczył. Tymczasem zaś platforma dzwonnicy opustoszała stopniowo. Prócz przekupniów, zalecających swe "ricorda," i miejscowych ludzi, nie było tu już prócz Dzierżymirskich, nikogo. Roman i Ola gotowali się do odejścia, gdy oto nagle przystanęli znowu, zasłuchani.

Roman, nachyliwszy się ku żonie, rzucił półgłosem: Co za wspaniałe i silne wrażenie, nieprawdaż?... Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz w tej samej chwili instynktownie urwał... Dzierżymirscy zadrżeli oboje. Kobieta przytuliła się, jak powój, do mężczyzny, on zaś objął opiekuńczym ruchem jej kibić i silnem ramieniem przycisnął wylękłą do siebie. To z dzwonnicy św.

Śliczne, prześliczne! rzekła po chwili Ola półgłosem, z przejęciem, Roman zaś, potakując żonie, wyjął noszoną stale ze sobą lunetę i regulować począł. Słońce właśnie zniżało się ku zachodowi.

Patrz, patrz, Romanie! wołała ona co chwila, wskazując z zajęciem na wznoszące się zewsząd budowle. Dzierżymirski potakiwał żonie, objaśniał, i półgłosem prowadzona swobodna pomiędzy jadącymi rozmowa zbudziła milczenie śniące rozniosła się echem wyraźnem po grodzie weneckim, o tej porze tak bardzo cichym.

Wypadało go zwrócić niezwłocznie, w zastępstwie prawego właściciela, jego żonie Oli. Zatem jechać do Szczęsnej osobiście?.. Nigdy w życiu! rzekł głośno do siebie młodzieniec. Zasępił się. Nagle myśl jakaś nowa zrodziła mu się widocznie w głowie, bo zerwał się żywo i wskoczywszy na konia, wjechał w las drożyną.

Słowo Dnia

powietrzem

Inni Szukają