United States or New Zealand ? Vote for the TOP Country of the Week !


Wojski stary od izby do izby przechodził. Po obu stronach oczy rostargnione wodził, Niemieszał się w myśliwych, ni w starców rozmówę, I widać że czém innem zajętą miał głowę; Nosił skórzaną plackę: czasem w miejscu stanie. Duma długo, i muchę zabije na ścianie.

Z małego okienka umieszczonego wysoko w ścianie, tuż po nad posłaniem, płynęła jasna struga światła i biła wprost na twarz dziewczyny zniszczonej słabością i zgryzotą, która jej duszę szarpała. Nie odpowiedziała wprost na zapytanie kumy lecz ściągając brwi, przez ściśnięte zęby wyszeptała: Nie daruję! nie daruję!...

Tu jeszcze cicho... Nocna lampka mdłem tylko światełkiem oświeca komnatę; księżycowy promień drżący ściele się po ścianie i łożu, na którem leży Ola, pogrążona we śnie spokojnym. Z pod kapy lekko narzuconej, unosi się jednostajnie pierś młodej kobiety i rysują wdzięcznie kształty ciała... Pomimo grozy położenia, Topolski zachwytu powstrzymać nie może. Chwilę stoi nieruchomy...

Zawieszona na ścianie, zajmowała niemal przestrzeń całego pokoju i otwierała daleki widok na całą dolinę Tyśmienicy, wijącej się falisto bladozłotą wstęgą, na całe pojezierze szeroko rozlanych moczarów i stawów, na pofałdowane przedgórza, ciągnące się ku południowi, naprzód z rzadka, potem coraz tłumniejszymi pasmami, szachownicą okrągławych wzgórzy, coraz mniejszych i coraz bledszych, w miarę jak odchodziły ku złotawej i dymnej mgle horyzontu.

On idzie wprawdzie; stąpa, ale przewróciłby się, gdyby go wypuszczono z rąk. Idą wolno, więc ma czas przyjrzeć się wszystkiemu, a zmysły od wódki ma żywe. Korytarz długi, trzykrotnie zagięty, jasny, tak jasny mu się zdaje. Okienka małe, ale dzień jest letni, słoneczny, i na przeciwległej ścianie okna występują jak złote plamy.

Była wczesna poranna godzina, weszliśmy do małej izby niebiesko bielonej, z ubitą polepą glinianą na podłodze, na której leżało wczesne słońce, jaskrawożółte w tej ciszy porannej, odmierzanej przeraźliwym szczękiem chłopskiego zegara na ścianie. W skrzyni na słomie leżała głupia Maryśka, blada jak opłatek i cicha jak rękawiczka, z której wysunęła się dłoń.

Światło padało na jego twarz nieruchomą, jakby wykutą z kamienia. Co pan tam widzisz? zawołał sir Henryk. Patrząc na Sherlocka, spostrzegłem, że tłumi wewnętrzne wzburzenie. Rysy jego były chłodne, jak zwykle, w oczach jednak płonął dziwny ogień. To był zachwyt znawcy... rzekł po chwili, wskazując rząd portretów, wiszących na przeciwległej ścianie.